Odbierasz swoje dziecko z przedszkola i widzisz, że pociąga nosem. Nie ma apetytu, a jego lśniące oczy mówią Ci wprost – wasz dom nawiedzi choroba. Kiedy choruje dziecko, choruje cały dom. Wszystko staje na głowie, a Ty zastanawiasz się, jak przeżyjesz kolejny tydzień z zasmarkanymi chusteczkami, wiecznie ryczącym inhalatorem i podłogą klejącą się od syropów.
W okresie jesienno – zimowym w większości domów każdy członek rodziny łapie infekcję co najmniej raz. Dzieci w wieku przedszkolnym przynoszą do domu mnóstwo niespodzianek, z których niekoniecznie się cieszymy. Naprędce organizujemy opiekę nad dzieckiem, przestawiamy grafik w pracy i bierzemy wolne. Po wizycie u lekarza i wyposażeniu się w aptece, wracamy do domu, siadamy i zastanawiamy się, jak nie zwariować w tydzień.
Pierwsze dni poświęcamy na wycieranie nosa, mierzenie temperatury, podawanie lekarstw, ciepłych herbat i na to, żeby przeżyć i przespać choć połowę nocy. Trzeciego dnia, kiedy dziecko zaczyna lepiej oddychać, nie krztusi się kaszlem i zaczyna spać, w domu robi się przyjemniej i normalnie. Zazwyczaj wtedy też pojawia się myśl – co tu robić?
Wyjść nie można, wszystkie gry i puzzle przerobiliście sto razy, a dźwięk włączanego telewizora rodzi w Was wyrzuty sumienia. Bawicie się klockami, lalkami, samochodzikami, wyczerpujecie z siebie całe pokłady energii, spoglądacie na zegarek i …okazuje się, że minęło 20 minut. 20 minut, a Wasze zdrowiejące dziecko się nudzi. Jak przetrwać?
KURSY ONLINE:
Zrelaksowana Mama
Jasna, zwarta, praktyczna, mądra i nowoczesna pomoc w wychowaniu dzieci
Sprawdź!
Nastawienie do problemu definiuje jego wielkość. Rodzic, który w ciągu ostatnich 2 miesięcy przerobił 4 choroby swoich dzieci, znaczące spojrzenia w pracy przy dostarczaniu kolejnego L4, nie ma ochoty uśmiechać się na samą myśl o zbliżającej się infekcji. Kto do dziecka z zapaleniem gardła wstawał 80 razy, ten na dźwięk kaszlu czuje ból brzucha.
Gdyby jednak czas choroby w domu przekuć w coś dobrego? Jak?
Zacznijmy od zaakceptowania faktu, że nasz dom choruje i wszelkie oczekiwania względem zbliżającego się tygodnia możemy wsadzić pod poduchę. Wszystkie zaplanowane aktywności odplanować, a dla tych, których się nie da przełożyć – znaleźć zastępcę. Całą energię skupić na chorym, bez względu na to, czy to Twoje dziecko, czy Ty. Nie czuć się winnym z powodu nieobecności w pracy. Bez nas się świat nie zawali. Dla spokoju ducha i kultury wzajemnej współpracy dobrze jest w miarę możliwości zakończyć lub oddelegować zadania niecierpiące zwłoki.
Akceptacja tego, że najbliższe dni nie będą obfitowały w wyszukane rozrywki, a nasze wyzwania będą się ograniczały do upchnięcia w koszu brudnych chusteczek i odgruzowywania mieszkania z zabawek, pozwoli nam zmniejszyć napięcie i frustracje.
Teraz możemy wzmocnić pozytywne strony chorowania w domu.
Bliskość
To idealna sytuacja, by być bliżej siebie. Kto wie, może choroba pojawiła się u nas wskutek przepracowania, zachwianego balansu między życiem prywatnym i zawodowym. Może to wspaniały czas, żeby poświęcić dziecku swoją energię, którą normalnie zostawiamy w pracy. Zainwestować w czas, w którym śpimy razem, przytulamy nasze dzieci częściej, trzymamy w nocy za rękę.
Cosleeping pomaga w szybszej i wydajniejszej opiece nad dzieckiem. Buduje więź i poczucie bezpieczeństwa u dzieci.
Uważność
Pomyśl, masz do dyspozycji cały dzień w towarzystwie swojego dziecka! Wiedziałeś, że potrafi zbudować taką wysoką wieżę z klocków? Wiedziałeś, że puzzle, które niedawno kupiliście, układa już samodzielnie? Wiedziałeś, że jego najlepszy kolega ma na imię Bartek i nie ma mamy?
Chorujesz sam? Poczuj, co mówi do Ciebie Twoje ciało. Napij się ulubionej herbaty, przeczytaj zalegające książki.
Kreatywność
Choroba zamyka nas w domu i odcina od wszelkiej maści rozrywek dostępnych na zewnątrz. Nie można cały dzień oglądać bajek i filmów, no i ile można się bawić klockami? Warto wykorzystać ten czas na kreatywne zabawy, lepienie z masy solnej, wspólne pieczenie ciastek, robienie zwierzątek z rolek papieru toaletowego. Trochę przy tym bałaganu, ale pamiętajmy – choroba rządzi się swoimi prawami.
Slow life
Choroba wymusza na nas mniejszą aktywność i skupienie się na tym, co najważniejsze. Nagle okazuje się, że da się przeżyć tydzień bez sprzątania, że można ugotować obiad na dwa dni, a wykorzystany czas przeznaczyć na oglądanie filmów. Choroba leczy wyobrażenie o nas samych. Okazuje się, że nie jesteśmy niezastąpieni, że firma, w której pracujemy nie upadła, dom niedopieszczony ścierką się nie przewrócił, a współmałżonek świetnie przejął nasze obowiązki. Choroba jest dla nas wskazówką – warto pochylić się nad naszym organizmem i usłyszeć, co do nas mówi.
Wspólnota stołu
Chorowanie w domu ma jeszcze jedną zaletę. Można zjeść z całą rodziny zdrowy, ciepły posiłek bez gonitwy. Można porozmawiać, ugotować coś, na co brakuje nam normalnie czasu. Można przy okazji uzdrowić jadłospis, by zadbać o odporność na całą zimę.
Chorujecie w czasie wolnym od pracy?
Poziom adrenaliny, jaki towarzyszy nam przy codziennych obwiązkach nie pozwala naszym tkankom się wyciszyć, jesteśmy wciąż na obrotach, mimo że ciało dawno by odpuściło. Bagatelizujemy zmęczenie, odkładamy wypoczynek, nie regenerując organizmu. To zaniedbanie uwalnia się, kiedy siądziemy na kanapie, dłużej poleżymy w łóżku. Nasz organizm woła wtedy o czas dla siebie.
Wykorzystajmy chorobę do bycia blisko naszych potrzeb, do bycia bliżej w rodzinie. Niech ten wymuszony przystanek będzie okazją do uwolnienia drzemiących w nas pokładów empatii i umocnienia więzi rodzinnych. Możemy być zaskoczeni, jak budujący to będzie czas.