Ludzie często pytają, czy do mojego gabinetu przychodzą klienci, którzy zamiast mówić: za dużo piję, jestem uzależniony od pornografii, życie mi się wali przez to, że ćpam, mówią: za dużo siedzę na Facebooku, jestem uzależniony od wrzucania selfie na Instagrama, życie mi się wali przez to, że ciągle siedzę w Internecie.
Mam coraz więcej klientów uzależnionych od pornografii i masturbacji, co w moim odczuciu ma związek z dostępnością tego typu materiałów i wszechobecnym Internetem, jednak wciąż jeszcze niewiele osób przychodzi do mnie i mówi: jestem uzależniony od Instagrama czy Facebooka i to rujnuje mi życie. Oczywiście, często pojawiają się zwierzenia typu: dużo siedzę na fejsie, przeglądam głupoty i tracę czas, ale nie zdarzył mi się jeszcze klient, który przyszedłby do mnie na terapię i jego głównym zgłaszanym problemem byłoby np. uzależnienie od Facebooka.
Czy to tylko kwestia tego, że ludzie nie są świadomi tego, że nadużywają mediów społecznościowych i że może to mieć wpływ na ich realne życie i relacje z bliskimi? Cóż, czasy się zmieniają i w zasadzie mało kto nie korzysta obecnie z Internetu. Cienka jest granica między zwykłym jego używaniem, a tym, które może już stanowić problem. To trochę tak, jak z alkoholem. Ludzie często usprawiedliwiają się w ten sposób: no przecież wszyscy piją. I w pewnym sensie jest to prawda – wg statystyk tylko 1% osób w Polsce nie pije alkoholu z wyboru. Zatem to, że powszechnie korzysta się z Internetu nie wydaje się niczym wyjątkowym.
KURSY ONLINE:
8 razy O
Program stworzony do walki ze stresem
Sprawdź!
Na jakie sygnały ostrzegawcze warto zwracać uwagę?
Przykładowo, jeśli zauważam, że mój nastrój jest uzależniony od ilości lajków, jakie dostaję w sieci, jeżeli widzę, że do podjęcia aktywności motywuje mnie to, że będę mogła się tym pochwalić w sieci, jeśli okazuje się, że wystarcza mi pogadanie z kimś na czacie i to stanowi moje życie towarzyskie, to tego typu symptomy powinny skłonić do refleksji. Wirtualne życie jest lekkie, łatwe i przyjemne. Dużo prościej jest postawić lajka pod czyimś postem, niż pochwalić kogoś wprost oraz wprost przyjąć pochwałę, a tych pochwał jesteśmy bardzo często mocno spragnieni. Warto czasami zrobić sobie przerwę, choćby na tydzień, np. od FB i zobaczyć, jak się z tym czuję i ile radości sprawiają mi moje aktywności, gdy nie dzielę się nimi w sieci. Jeśli zauważam, że bez lajków życie mnie tak nie cieszy, to znaczy że coś jest nie tak. Według mnie, niemałą rolę odgrywa tu kryzys poczucia własnej wartości. Sieć, Instagram, FB na chwilę pomagają się z tym uporać, ale to z pewnością nie wystarczy i buduje jedynie złudzenia.
Z drugiej strony, jestem przekonana, że z korzystania (nie nałogowego) z social mediów wynika też coś dobrego i pozytywnego. Myślę, że nienałogowe korzystanie z alkoholu też nie jest całkowicie złe, jak również to, że ktoś wymyślił czekoladę i raz na jakiś czas można ją zjeść, by poprawić sobie humor, bo to naprawdę działa. Gorzej jest, gdy coś staje się sztywnym, świadomym (lub jeszcze nieświadomym) sposobem na radzenie sobie z trudnościami (stresem, niskim poczuciem własnej wartości). Wiele rzeczy powstaje na tym świecie w nadziei, że będą służyć czemuś dobremu, ale niestety, nie zawsze umiemy z nich w taki sposób korzystać. Facebook, czy generalnie Internet w wielu kwestiach bywa pomocny i użyteczny, stanowi też cenne źródło informacji na temat tego, co i gdzie się dzieje, jest też źródłem inspiracji. Możemy szybko z kimś porozmawiać, gdy tego akurat potrzebujemy. Przeglądanie profili znajomych, którzy wyjechali gdzieś daleko i z którymi realne spotkanie nie jest możliwe, daje namiastkę kontaktu. Chociaż to ostatnie może czasami demotywować do podtrzymywania znajomości czy wykonania telefonu, bo nie ma aż takiej ciekawości (z grubsza wiemy z FB, co się u nich dzieje) i łatwiej jest odkładać telefon na później – warto na to zwrócić uwagę.
ZOBACZ TEŻ:
Życie poza związkiem – czy to możliwe?
Barbara Krawczyk
Często zadaję sobie pytanie, czy sama jestem w jakiś sposób uzależniona od Facebooka. Odpowiedź? Na pewno mam takie zadatki. Dlatego kontroluję i sprawdzam siebie w tym temacie, jestem uważna, zwracam uwagę na swoje myśli. Staram się też konstruktywnie wykorzystywać świadomość tego, że mam te zadatki. Jak? Kiedy zauważam, że za dużo czasu poświęcam Facebookowi i że cała moja uwaga jest na niego skierowana, to mogę się zastanowić, dlaczego tak się dzieje i czego mi w życiu brak, że szukam tego w sieci. Myślę, że warto abyśmy byli świadomi tego, co nam daje „życie w sieci”, wyciągać z niego to, co pomaga nam rozumieć siebie, swoje potrzeby i pragnienia, i odkrywać nowe sposoby, by je zaspokajać i realizować.