Sok truskawkowy bez dodatku owoców, MOM zamiast mięsa, polewa czekoladowa bez czekolady, rakotwórcze słodziki w napojach „bez cukru”, kotlety drobiowe z mięsa wieprzowego… To tylko kilka oszustw, na które nabieramy się, wierząc naiwnie sloganom reklamowym.

Kontrowersje wokół mleka i jego przetworów – intensywnie reklamowanych w mediach i cieszących się dobrą opinią wśród wielu nieświadomych konsumentów (na przekór licznym wnioskom świadczącym o niekorzystnym wpływie tych artykułów na zdrowie człowieka) – to tylko jeden z wielu przykładów świadczących o tym, jak duży wpływ mają na nas reklamy. W podobny sposób promowane są produkty dla najmłodszych odbiorców: „zdrowe” płatki i napoje „bez dodatku cukru”, „odżywcze” ciasteczka zastępujące kanapki oraz cukierki bez sztucznych dodatków i barwników, bogate w witaminy.

Zdrowe jedzenie, dobre jedzenie – tylko z nazwy?

Ważne jest, abyśmy byli czujni i pamiętali, że reklama służy interesom producenta i jej celem jest zwiększanie sprzedaży reklamowanego produktu. Nie można widzieć w niej obiektywnego materiału informacyjnego ani edukacyjnego. I choć reklamodawca nie może wprowadzać w błąd, to często – niestety – nie mówi całej prawdy albo przedstawia ją jedynie w korzystny dla siebie sposób. W rzeczywistości zaś większość składników zawartych w reklamowanych, wysoko przetworzonych produktach jest niebezpieczna dla zdrowia i spożywanie ich w nadmiarze może doprowadzić do licznych chorób, z nowotworami włącznie.

Przeczytaj również – Greenwashing, czyli ekościema wokół nas

Reklamowanie produktu w taki sposób, by wydawał się on zdrowszy, ma swoje określenie w świecie marketingu – jest to tzw. leanwashing. Szereg badań dowodzi, że najliczniejszą grupą dającą się nabrać na tego rodzaju sztuczki są rodzice małych dzieci. Szczególnie często tracą oni czujność wówczas, gdy daną kampanię reklamową wspiera szereg państwowych instytucji i stowarzyszeń, i serwują swoim pociechom produkty zawierające na ogół znikome ilości składników odżywczych, za to pełne ulepszaczy i wzmacniaczy smaku – chemicznych związków niemających nic wspólnego ze zdrowiem. I tak na przykład reklamowana „zdrowa kaszka” jest bardzo przetworzona, a „mleczna kanapka” zawiera głównie cukier i tłuszcze nasycone.

Przeczytaj również – Leanwashing – „zdrowe” niezdrowe jedzenie

Słyszymy też o „mocnych kościach” przy serkach, jogurtach zawierających oprócz odtłuszczonego mleka syrop glukozowo-fruktozowy i cukier (!) oraz skrobię modyfikowaną czy aromaty, kuszą nas „łakocie i witaminy” (cukier i sztuczne barwniki). Produkty te niczym nie różnią się od zwykłych słodyczy, jednak dzięki reklamom stają się w oczach rodziców zdrową, zbilansowaną przekąską dla ich pociech.

KURSY ONLINE:
proste-zycieProste Życie
Porządek w głowie, życiu i domu
Sprawdź!

Etykieta prawdę powie?

Nie zostaje nam nic innego, jak tylko przestać kierować się reklamowymi zapewnieniami, a zacząć uważnie czytać etykiety zawierające informacje o składzie kupowanych produktów, te bowiem zgodnie z ustawą nie mogą wprowadzać w błąd, przypisywać działania oraz sugerować właściwości zapobiegania chorobom. Niestety, i tu zdarzają się niechlubne odchylenia od reguły – np. nazwę kabanos posiada produkt, który w swoim składnie zawiera aż 52% MOM – coś, co nie jest w ogóle mięsem! Wiele tego rodzaju przypadków wykryła Inspekcja Handlowa. Przeprowadzone przez nią kontrole pokazały, że aż 1/3 żywności z tzw. wyższej półki może mieć inny skład niż deklarowany na opakowaniach: pasztet z dzika okazuje się wyrobem z drobiu, a makaron czterojajeczny zawiera 1,5 jajka na kilogram mąki.

Na etykietach często można przeczytać informacje, które są zwyczajnym oszustwem:

  • nazwy „ser” lub „masło” są zarezerwowane wyłącznie dla przetworów mlecznych, tymczasem wykorzystuje się je w odniesieniu do produktów zawierających tłuszcze roślinne
  • zapewnienia „100% witamin” czy „100% smaku” to zwykłe slogany, kiedy prawdziwy sok to zaledwie 20% napoju
  • nadużyciami są informacje: „w polewie czekoladowej” (zamiast „w polewie o smaku czekolady”, gdy polewa nie jest zrobiona z czekolady); „owocowy” (gdy do wytworzenia produktu nie użyto owoców, a jedynie barwniki i aromaty, często chemiczne)

 

Wybierajmy jak najmniej przetworzone produkty, z krótką datą przydatności do spożycia. Czytajmy etykiety i wybierajmy to, co rzeczywiście zdrowe! Nie pozwólmy usypiać swojej czujności i nie dajmy się oszukiwać reklamom, a naszą wielką reformę żywieniową zacznijmy od porządków w lodówce.