Coraz trudniej o szczęśliwych ludzi. Dlaczego? Bo w codziennym zabieganiu zapominamy o tym, co tak naprawdę znaczy szczęście. Zapewniamy sobie jego namiastkę przemierzając sklepy i kupując setną parę kolczyków lub piąty z kolei sweter w odcieniu błękitu.
Pamiętacie jeszcze swoje dzieciństwo? Jeśli nie, warto poświęcić chwilę i powrócić myślami do czasów, gdy mieliście po te kilka lat. Podzielcie wspomnienia i na jeden stosik wrzućcie wszystkie te, które dały wam najwięcej radości. Spacer z mamą, dbanie o kotka, wyczekiwanie na Mikołaja, robienie laurek dla babci i ozdób na choinkę, zabawa w domek albo wojnę, chodzenie „na kwiatki”. A może coś jeszcze zupełnie innego? Pomyślcie, jakie to były „małe” rzeczy… zupełnie niewspółmierne do tej ogromniej dawki szczęścia, która wyryła się waszej pamięci. Wtedy potrafiliście się cieszyć, można powiedzieć z „niczego”. Oczywiście nowa lalka, samochodzik czy rower to było coś, jednak nie były głównym wyznacznikiem szczęścia w waszym życiu.
Czas na dorosłość – w konflikcie ze sobą
A co się stało później? Patrząc na świat dostrzegliście straszną rzecz. Okazało się, że dla wielu osób miarą wartości człowieka jest grubość jego portfela. Fajne ciuchy, imprezy, odpowiednia edukacja i kariera – to się liczy, to daje „przyjaciół”, zapewnia szacunek, możliwość realizacji swoich pasji „kiedyś” – jednym słowem szczęście.
Ideały poszły w kąt… razem ze sloganową „Prawdą, dobrem i pięknem”. Wymarzone, ale mało perspektywiczne studia, musiały ustąpić miejsca bardziej renomowanym – medycynie, prawu lub ekonomii. Przecież trzeba twardo stąpać po ziemi… Odrzucić mrzonki, lęki i słabości. Trzeba walczyć o przetrwanie i o profity z życia. Czyż nie tak?
Mijają lata… Dawno po studiach, dawno po kolejnych specjalizacjach i kursach… Jest mieszkanie, stanowisko, odpowiednia suma na koncie… Tylko gdzie jest to szczęście?
PRZECZYTAJ TEŻ:
Powolne życie… szczęśliwe życie
Joanna Wilgucka
Jedni narzekają, bo mąż czy żona okazało się egoistą myślącym tylko o pieniądzach i czerpaniu przyjemności z życia. Drudzy mówią – „Praca zniszczyła mi rodzinę”. Kolejni, nie mają chęci albo zdrowia na ten „rozwój pasji”, który zaplanowali na „po 40”. Nie wspominając już o rzeszach „szczęśliwców” leczących się na depresję, po ciężkich rozwodach albo nadużywających alkoholu, żeby zapić dziwne poczucie niespełnienia (siedząc w domu za setki tys. zł.). Czasem cierpią dzieci, bo rodzice nie mieli czasu na ich wychowanie, w innych przypadkach płaczą kobiety, bo nagle się okazało, że już za późno na potomstwo i tylko kot może dać im namiastkę bycia rodzicem. Życie pisze wiele przedziwnych scenariuszy… Szczęście ma w nim wiele imion… Zastanów się, jakie imię ma Twoje szczęście?
Co jest z tym szczęściem?
Phil Bosmans powiedział – „Ze szczęściem czasami bywa tak, jak z okularami, szuka się ich, a one siedzą na nosie”. Wielu osób dotyka ten problem.
Z pozoru mają wszystko…. Dom, rodzinę, karierę, urodę, super samochód i szafę modnych ciuchów. Czego chcieć więcej? Jedno wielkie szczęście…. A jednak… Ciągle szukają, ciągle za czymś gonią, coraz mocniejsze wrażenia, coraz więcej potrzeb i zalegających wszędzie przedmiotów.
Nosimy w sobie wielką pustkę… Jest ona niczym pragnienie, którego nie potrafimy zaspokoić żadnym napojem. Kierujemy się w stronę konsumpcyjnego stylu życia i zagłuszamy to, czego w sobie nie potrafimy nazwać. Wydaje nam się, że kolejne rzeczy uczynią nasze życie lepszym, wartościowszym i w końcowym efekcie szczęśliwszym. „Do biegu… gotowi… i START… gdzieś tam czeka szczęście” – ciągle sobie tłumaczymy. Trochę więcej pieniędzy, lepsze wczasy za granicą, najnowszy model telewizora… I kolejne "pudło"… I znowu to, nie to…
Nie twierdzę, że pieniądze są w życiu mało istotne, bo to nieprawda. Są ważne, ułatwiają wiele spraw. Jeśli jednak w ich gromadzeniu nie potrafimy wyznaczyć sobie granicy – nigdy tak naprawdę nie osiągniemy szczęścia. Pieniądze mogą nam życie uprościć, uatrakcyjnić; sprawić, że będzie wygodne, ale nie można za nie kupić szczęścia. Człowiek szczęśliwy jest wolny – ludzie opętani manią posiadania, nigdy nie będą wolni…
KURSY ONLINE:
Proste Życie
Porządek w głowie, życiu i domu
Sprawdź!
Jeśli proces zdobywania coraz większych i większych pieniędzy związany jest z koniecznością rezygnacji z samego siebie, ze swojego Ja, z uczuć, wartości – to, jest to bardzo nieopłacalna transakcja. Obudzimy się bowiem kiedyś i patrząc w sufit stwierdzimy „Nie mam nic, mimo ogromnego majątku… nie mam nic…”. Nie identyfikujmy szczęścia z ilością dóbr materialnych, bo możemy się srodze zawieść, gdy już je zdobędziemy.
Musimy zafundować sobie odwyk od „gromadzenia”, pogoni za substytutami szczęścia, jakimi próbujemy zapełnić pustkę powstałą, gdy wmówiliśmy sobie, że marzenia to mrzonki, że liczy się rozsądek. Zrezygnowaliśmy z siebie uważając, że to mało istotne, czego tak naprawdę chcemy. W rzeczywistości jednak, jeśli postępujemy wbrew sobie uważając, że tak będzie lepiej albo bardziej się opłaca – nigdy nie będziemy szczęśliwi.
Szczęście nosisz w sobie
Dążymy do szczęścia myśląc, że przełoży się na nie ilość posiadanego majątku. Na bok odstawiamy to, co nosimy w sobie. Codzienne problemy, stres, porażki, życie w napięciu, w ciągłym dążeniu – więcej, lepiej, szybciej…. Marginalizujemy własne negatywne uczucia – zamykamy je gdzieś na dnie szafy. Udajemy, że ich nie ma, gdy tymczasem one miarka po miarce odbierają nam radość, nie pozwalają być szczęśliwymi.
STOP!!! Zatrzymaj się, zdobądź się na chwilę refleksji nad własnym życiem. Jak możesz cokolwiek dostrzec, jak możesz być szczęśliwy, jeśli nie masz czasu przemyśleć tego, co się w Tobie kumuluje; skoro jest w Tobie jeden wielki bałagan i bije się tyle sprzeczności. Jak możesz powiedzieć z całą świadomością „Moim szczęściem jest…” – skoro zabrało wolnych terminów na poznawanie siebie. Bez tego będziesz gonił cień szczęścia przez całe życie, a pod jego koniec okaże się, że to była syzyfowa praca… Tak zajęty byłeś biegiem za jakąś fatamorganą, że już na nie było czasu, żeby dostrzec to, co znajdowało się tak blisko. Wbrew pozorom, szczęście nie jest czymś odległym – jest niedaleko, na wyciągniecie ręki. Daj sobie tylko czas je odkryć… Rozejrzyj się… Pomyśl… Zastawów. Gdzie jesteś i dokąd zmierzasz? Czy to na pewno odpowiedni kierunek? Czy nie mijasz się z tym, do czego rwiesz się całym sobą? Przymnij sobie radość dziecka, którym kiedyś byłeś… Szczęście, jakie cię ogarniało, gdy lepiłeś bałwana, przemierzałeś dumnym krokiem parkowe alejki…
Uświadom sobie, że szczęście zależy od twojego nastawienia psychicznego, a nie od warunków zewnętrznych. Od tego czy lubisz siebie, żyjesz w zgodzie z własnymi przekonaniami, umiesz radzić z buzującymi w tobie emocjami/uczuciami, a nie tylko zamiatasz je pod dywan.
Naucz się słuchać siebie, swoich pragnień, rozumieć to jak i dlaczego reagujesz tak, a nie inaczej. Bądź otwarty na relacje z innymi, szczerą przyjaźń i miłość, tworzenie zdrowych relacji rodzinnych. Buduj w sobie i wokół siebie poczucie bezpieczeństwa. To trudna sztuka i czasem wymaga pomocy trenera lub psychologa, warto jednak włożyć trud w jej opanowanie, bo owocem tego będzie szczęśliwsze życie.
Zdarzają się lepsze i gorsze chwile, jednak „po nocy przychodzi dzień”. Nie rezygnuj z siebie dla rzeczy, bo one szczęścia nie dadzą. Wystarczy spojrzeć na gwiazdy filmowe, sławnych aktorów – przecież mają tyle dóbr materialnych, o jakich często nam się nie śniło… i co z tego. Tak wielu z nich pogubiło się gdzieś w pogoni za sławą i pieniędzmi. Ich droga do szczęścia, to teraz konieczność przekopania się przez te wszystkie rzeczy i znalezienia własnego Ja. Biedne, przygniecione leży pewnie gdzieś pod stosem biżuterii, czy w bagażniku nowej limuzyny.