Wiadomo, co nam daje uważność i jaką cenę płacimy za nieuważność. Ale dlaczego wiedząc to – nie robimy rzeczy „tu i teraz”, tylko wszystko naraz i często w tempie powodującym „zadyszkę”?

Chcesz z czymś ruszyć? Zatrzymaj się. Chcesz przyspieszyć – zwolnij. Paradoks? Może, ale tak właśnie jest. Nie wystarczy wiedzieć dużo, żeby sobie pomóc. Trzeba zacząć to robić i w dodatku kontynuować.

Ostatnio usłyszałam od koleżanki, że ludzie już mają dość słuchania o stresie. Nie dziwię się. Po co słuchać i dowiadywać się, co robić, żeby się nie wypalać, skoro potem wracam do swojej rzeczywistości i dalej „walczę” nie radząc sobie ze stresem?

A co ma stres do czasu?  A właśnie ma całkiem sporo. Powiedziałabym nawet, że czas (a precyzując – jego brak) jest naszym wielkim stresorem. Na nic nie mamy czasu, bo mamy tyle rzeczy do zrobienia, tyle miejsc do bycia w nich, tyle książek do przeczytania i próbujemy zrobić dużo, a najlepiej wszystko – nawet jeśli nie zawsze jest po co. Czasami właśnie dlatego przyspieszamy i „sprytnie” robimy kilka rzeczy naraz. Efekt? Bardzo często robimy te rzeczy po prostu byle jak. A ja nie chcę mieć byle jakiego życia, byle jakich relacji i byle jakich rzeczy. Czuć się byle jak też nie chcę.

Wielozadaniowość – trzecia ręka potrzebna

Choćby nie wiem, jak się upierać, że ludzie „wielozadaniowi” (multitasking) są bardziej wydajni i „ogarnięci”, to faktem jest jedynie to, że ta wielozadaniowość wypala ich energetycznie. Nie można mieć skupionej uwagi na kilku rzeczach jednocześnie. Uwaga przeskakuje bardzo szybko na kolejną rzecz i wydaje nam się, że jesteśmy „multitasking”. Takie ciągłe przeskakiwanie uwagi jest bardzo męczące dla naszego mózgu – i nieważne, którą półkulę mamy bardziej rozwiniętą (wyćwiczoną), a którą mniej.

KURSY ONLINE:
mindulfnessStrefa Mindfulness
Kompleksowy trening uważności w różnych aspektach życia
Sprawdź!

Skupianie się w jednym momencie na wykonywaniu jednej czynności nie tylko pozwala zrobić tę rzecz lepiej, ale też nie obciąża nas tak bardzo i nie kosztuje nas takiego wydatkowania energii. Jak się czuje „wielozadaniowa” matka po całym dniu przerzucania uwagi z jednej czynności na drugą (na przykład na czynności związane z dziećmi)? Podobnie jak wielozadaniowy menadżer, który w ciągu dnia pisze kilka maili równocześnie, rozmawia przez dwa telefony i próbuje oszukać prawa fizyki, będąc na dwóch różnych spotkaniach w tym samym czasie. Po takim dniu zostaje już się tylko położyć, nie robić nic i nie myśleć o niczym. A przecież rzadko możemy to zrobić i rzadko to robimy.

Uważne życie – zwooooolnij….

Część z nas zakodowała sobie, że trzeba robić wszystko szybko, wszystko naraz i tak przez cały czas. Po co? Część już nawet nie pamięta i po prostu tak funkcjonuje, nie wiedząc czy bardziej goni czy ucieka. Dokąd? Też nieistotne – inni biegną, to ja też. Jak zwolnię, to mi umknie tyle rzeczy i tyle nie zdążę zrobić… I właśnie w ten sposób umyka nam, to co w danej chwili najważniejsze – ta chwila. Rozmawiam ze znajomą i ona mówi mi, w jakim to jest niedoczasie i ile ma rzeczy do zrobienia. Uff, myślę sobie – no to jestem normalna i biegnę dalej, żeby ze wszystkim zdążyć na czas. 😉

Miej czas mieć czas

To, czy mam czas dla znajomych, rodziny (nawet na rozmowę telefoniczną) czy na zrobienie czegoś przyjemnego dla mnie zależy ode mnie. Ale skoro uważam, że go nie mam, nie mam co się dziwić, że tych „realnych” znajomych mam coraz mniej i że nie wiadomo jak, ale kolejny tydzień znów minął. Tak sobie myślę, że skoro w tylu przypadkach działamy nawykowo  (czyli bez włączonej świadomości) – również gonimy za rzeczami nam niepotrzebnymi – to moglibyśmy nawykowo znaleźć wolną chwilę w ciągu dnia na odpoczynek, na sport, na coś, co pomoże mi się zrelaksować, „naładować baterie”, po prostu egoistycznie myśląc – czas dla siebie.

Proponuję eksperyment: przez miesiąc znajdź dla siebie 15 minut czasu wolnego, na coś, co chcesz robić lub na nierobienie niczego. Ale te 15 minut musi się znaleźć w codziennym planie dnia. Dla osób, które są cały czas w biegu i cały czas coś „muszą” robić na początku może to być nawet irytujące, ale po pewnym czasie znajdą z tego eksperymentu dużą korzyść. Odważni mogą wydłużyć ten czas nawet do pół godziny. 😉 Warto spróbować, co mi to daje i czy świat się zawali, kiedy nie będzie mnie w nim przez tę właśnie chwilę. A może właśnie będę w nim – tylko świadomie i uważnie?