Pracoholizm wciąż nie doczekał się jeszcze oficjalnej medycznej definicji, ale psychologowie dokładają wszelkich starań, aby odróżnić sumiennych pracowników od tych uzależnionych.

Pojęcie pracoholizmu wprowadził amerykański psycholog Wayne Oates, w eseju napisanym w 1968 roku, w którym wyznał, że jego własne uzależnienie od ciągłej pracy jest zaburzeniem podobnym do nadużywania substancji pobudzających. Stwierdził również, że oczywiście pracoholizm jest znacznie bardziej szanowany społecznie niż skłonność do zaglądania do kieliszka, jako cecha, która może np. pomóc komuś wybić się w danej dziedzinie.

Pracoholizm – w pętach pracy

Co dokładnie znaczy być pracoholikiem? Wciąż nie istnieje oficjalna definicja, która mogłaby to jednoznacznie stwierdzić. Badania z 1992 roku próbujące zmierzyć stopień uzależnienia stwierdzają, że dotknięci tym zaburzeniem nie tylko odczuwają kompulsywną potrzebę pracy, ale również nie czerpią z niej przyjemności. Nowsze metody diagnostyczne starają się wyłonić osoby, które, oprócz szeregu innych zachowań, działają według schematu zatracenia się a następnie wycofania, tak charakterystycznego dla nałogowych hazardzistów czy uzależnionych od kokainy.

KURSY ONLINE:
8 razy Odporność dla Firm8 razy O
Program stworzony do walki ze stresem
Sprawdź!

Nawet jeśli samo pojęcie pracoholizmu jest trochę niejasne, naukowcy są zgodni co do jego fizycznych i emocjonalnych skutków. Okazało się, że wiąże się on z zaburzeniami snu, przybraniem na wadze, wysokim ciśnieniem, niepokojem i depresją. Nie mówiąc już o tym, jak niszcząco wpływa na życie rodzinne. Nie jest zbyt wielkim zaskoczeniem, że żony pracoholików nie są szczęśliwe w małżeństwie. Niewiele lepiej mają się dzieci. Szansa na zachorowanie na depresję jest o 72% wyższa u dzieci pracoholików niż dzieci alkoholików. Wykazują one także znacznie większą skłonność do „parentyfikacji” – stają się rodzicami swoich rodziców i poświęcają własne potrzeby, aby zaspokoić potrzeby i oczekiwania innego członka rodziny.

Pracoholizm – sposób na życie?

Jak wiele osób można określić mianem prawdziwego pracoholika? Według danych GUS w 2011 roku 16% Polaków przekroczyło przeciętny tygodniowy czas pracy. Dodatkową pracę zarobkową podejmuje aż 26%, z których jedna trzecia to osoby, które ukończyły studia wyższe i uprawiają wolny zawód, m. in. lekarze, prawnicy czy dziennikarze. Główną z przyczyn jest przymus ekonomiczny, choć również wśród osób zarabiających ponad średnią krajową można zauważyć zjawisko pracy po godzinach kosztem wolnego czasu. Można wręcz powiedzieć, że pracoholizm stał się pewnym sposobem na życie, ponieważ coraz częściej mianem pracoholików określa się osoby, które nie generują przychodów, jak na przykład studenci.

 

Zaburzenie to może także odcisnąć swoje piętno na społeczeństwie. Coraz więcej wykształconych i zamożnych osób decyduje się na przełożenie odejścia na emeryturę, a nawet z niej rezygnuje, co rzuca całkiem nowe spojrzenie na powiedzenie „zapracować się na śmierć”.

Takie podejście nie dziwi już nikogo w Japonii, gdzie długi i wyczerpujący dzień pracy od dawna jest normą, a słowo oznaczające śmierć z przepracowania (karoshi) dawno weszło do słownika. Miejscowe sądy przyjmują nawet pracę ponad siły jako podstawę do złożenia pozwu o spowodowanie śmierci w wyniku zaniedbania.

 

Autor: Jacek Gil
Facet po 40