Samotność ma różne oblicza. Ale podobno to ta w związku potrafi doskwierać najbardziej. Postępujące oddalenie, brak ciepła, wzajemnego wsparcia i więzi to problem wielu – na pozór idealnych – par. Ten proces nie zachodzi z dnia na dzień. Jest długotrwały, dzieje się każdego dnia po trochu, dlatego trudno wychwycić i w porę zareagować. Czy istnieją sposoby na odbudowanie tego, co kiedyś było spontaniczne i naturalne? Tak i warto je wprowadzać w życie…
Być może jesteście parą jak z bajki. Nie możecie się sobą nacieszyć ani wytrzymać bez kontaktu dłużej niż kilka godzin. Samotność w takim związku? „Niemożliwe!” prychniecie z pogardą. Nie chcę uprawiać czarnowidztwa, ani sprowadzać nikogo z obłoków na ziemię. Ponieważ jednak różne nieprawdopodobne historie mogą się zdarzyć, po prostu… bądź czujny. Bycie uważnym obserwatorem swojego związku, może przyczynić się do wprowadzenia środków zapobiegawczych, zanim problem zrobi się naprawdę poważny. A symptomy nadchodzącego oddalenia są często niepozorne (więcej o tym w artykule Samotność we dwoje).
Samotność we dwoje?
Zawsze spacerowaliście za rękę, a od jakiegoś czasu już tego nie robicie. Obiad zjadacie w ciszy lub patrząc w ekran telewizora, a kiedyś opowiadaliście sobie w tym czasie cały mijający dzień. Rzadziej zasypiacie przytuleni, a może i seks zdarza się jakby rzadziej? Oczywiście nie musi to oznaczać nic złego, ale warto przyjrzeć się dokładniej i przeanalizować sytuację.
KURSY ONLINE:
Proste Życie
Porządek w głowie, życiu i domu
Sprawdź!
Rozmowa receptą na całe zło?
To oczywiście serwis naprawczy wszystkich małżeńskich bolączek. Zalecana przez psychologów, psychiatrów, terapeutów, księży i wszystkich świętych. Łatwo zalecić, gorzej zrealizować. Uświadomienie partnerce/partnerowi, że źle się dzieje, albo, że nie czujecie się szczęśliwi wymaga odwagi, ale też taktu i wyczucia chwili. Kiedy próbować, od czego zacząć i jak to zrobić, by druga połowa nie czuła się atakowana? A do tego „Czy się nie ośmieszę? Może tak powinno być, to normalny etap małżeństwa?”.
Od czego spryt i dyplomacja! Można najpierw spróbować wyczuć nastawienie drugiej strony, albo podsunąć jakiś film czy artykuł, który będzie dobrym punktem wyjścia. Przykład znajomej pary, którą łączą podobne relacje, także może do sprowokować do rozmowy. Do tego lampka wina, kilka przemyślanych zdań na początek i może coś drgnie.
Jeśli mimo wszystko zabraknie weny do rozmowy, to może… mail? Napisać jest łatwiej niż mówić prosto w oczy. Oczywiście poczta elektroniczna nie załatwi za nas sprawy. Może jednak trochę ułatwić, stanowić bodziec do wspólnej analizy problemu, albo chociaż pomoże ubrać w słowa trudne zagadnienia.
Wielozadaniowość pierwszym krokiem do… samotności
Wspólne posiłki przed telewizorem, w duecie ze smartfonem, na którym co chwilę pojawiają się nowe wiadomości. Wielozadaniowość to prawdziwa zmora naszych czasów. Trudno skupić uwagę na jednej czynności lub osobie – być całkowicie tu i teraz. A przecież nie możemy oczekiwać, że partner będzie nam opowiadał o swoim dniu, kiedy uprzejmie mu przytakujemy, patrząc w ekran telefonu. To oznaka lekceważenia i braku ochoty na rozmowę. Po dwóch czy trzech takich sytuacjach, zorientujemy się, że druga połowa już nie opowiada… Skupienie uwagi na partnerze to nie tylko okazanie, że jego sprawy są dla nas ważne i interesujące. To także możliwość obserwacji mowy jego ciała, wyrazu oczu, wsłuchania się w ton głosu. A to przecież może nam zasugerować równie dużo, co wypowiadane przez niego słowa. Podczas pracy nad odbudowywaniem więzi w związku, wszelkim elektronicznym rozpraszaczom uwagi należy stanowczo powiedzieć „precz”. Godzina dziennie tylko w swoim towarzystwie może naprawdę wiele zdziałać.
Terapeutyczna moc kłótni
Wyznaję teorię, że dobra kłótnia tylko pozornie niszczy nasz pieczołowicie pielęgnowany związek. Kłótnia to prawdziwe (czasem do bólu) emocje, to wyrzucenie złej energii, to naruszenie murów budowanych przez wiele dni albo nawet tygodni. A gdy te mury już pękną, gdy złe napięcie wypłynie, atmosfera jest na tyle oczyszczona, że można zacząć rozmawiać.
Poczucie samotności w związku wynika czasem z sytuacji, że zamiast na bieżąco mówić co nas boli, tłumimy to w sobie. Zamiast szczerze rozmawiać, zamykamy swoje emocje i potrzeby przed partnerem. To często naturalna reakcja obronna, wynikająca ze strachu przed zranieniem lub upokorzeniem. Zdajemy sobie sprawę, że obnażona dusza jest mniej odporna na ciosy, więc szczelnie otaczamy ją powłoką ochronną. Tymczasem towarzyszące kłótni wzburzenie wyzwala odwagę do wykrzyczenia tego, co w nas najgłębiej ukryte. Jeśli druga strona konfliktu potrafi słuchać ze zrozumieniem, może się z takiej awantury dużo dowiedzieć. Ważne jednak, aby takiego wybuchu emocji nie zostawiać samemu sobie, albo nie kończyć go cichymi dniami, ale przełamać własny opór oraz dumę i – gdy emocje opadną – spróbować spokojnej, szczerej rozmowy.
Seks mimo bólu głowy
Rola seksu w długoletnim związku jest o wiele bardziej złożona niż w przygodnym romansie. Zaspokojenie fizyczne, namiętność i adrenalina ustępują tutaj pola mniej widowiskowym, ale chyba ważniejszym czynnikom. Seks po kilku latach razem staje się synonimem oddania, bliskości i akceptacji. Pielęgnuje i odbudowuje więź emocjonalną, daje poczucie bezpieczeństwa, buduje zaufanie, zaspokaja potrzebę czułości i ciepła. Dbając o obecność seksu w Waszym związku, dbasz więc o to, by uczucie trwało jak najdłużej, a Wasza bliskość wychodziła poza ściany sypialni.
Dotykaj…
Jednak seks nie musi zaczynać się i kończyć w sypialni. To gra wcześniejszych słownych flirtów, gestów i muśnięć.Wierzę w magię dotyku i w jego moc. Każda para ma swój – wypracowany latami – erotyczny słownik. Warto stosować go na co dzień! Pogłaskanie jej kolana w czasie drogi z pracy, buziak, gdy on zrobi herbatę, praca przed komputerami pod wspólnym kocem. Krótkie przytulenie, obietnica wyszeptana na ucho albo gorący sms. Bo dotykać można także słowami…
Ważne, by nie odzwyczaić się od szukania ciepła partnera. Bo gdy już do tego dojdzie, dotyk staje się krępujący, wymuszony i obie strony muszą się go uczyć od nowa. A powtórne oswajanie z dotykiem drugiego człowieka jest o wiele trudniejsze, niż za pierwszym razem.
Wspólne pasje
Nic tak nie zbliża jak wspólne zainteresowania. To więcej niż spędzanie czasu razem. To także niekończące się tematy do rozmów, snucie planów oraz poszerzanie grona znajomych o osoby z podobnym hobby. Tylko, że pasja musi być pasją. Nie można nikogo, a nawet siebie zmusić, by się czymś zainteresował. Jeżeli więc wyprawa z mężem na ryby okropnie Cię wynudziła, a Twój mężczyzna nie czuje klimatu zumba fitness to… macie do tego prawo. Ważne, że próbowaliście. Druga strona już sam ten fakt dobrej woli powinna zauważyć.
Mimo pierwszych niepowodzeń, warto rozglądać się za czymś wspólnym. Czasem wcale nie trzeba szukać, tylko wrócić do pasji, które kiedyś Was łączyły i zgubiły się w ferworze codziennych obowiązków. Hobby nie musi być drogie i czasochłonne. Dalekie podróżne brzmią kusząco, ale skąd brać na nie pieniądze i czas? Planowanie weekendowych wypraw rowerowych czy regularne wyjścia do kina wymagają już mniej finansowego zaangażowania, a mogą przyczynić się do utrzymania więzi lub nawiązania porozumienia. Poza tym kino można organizować także w domu, bo tu i popcorn tańszy i inni widzowie nie przeszkadzają. Wystarczy tylko umówić się na filmową randkę na kanapie w piątkowy wieczór.
Zawsze razem?
Czy to na pewno recepta na bliskość w związku? Czy związek musi oznaczać wyrzeczenie się swojej indywidualności, odrobiny czasu dla siebie i tylko swoich spraw?! Większość par, które w każdej sytuacji „ja” zastępują „my” szybko zaczyna odczuwać frustrację i popadać w monotonię. A przynajmniej ta ich połowa, która potrzebuje do życia więcej powietrza. Budowanie bliskości to nie kurczowe trzymanie się siebie, ale dzielenie się wrażeniami, uczuciami i emocjami i dotykiem. Wiele par zdaje się tego nie rozumieć…
ZOBACZ TEŻ:
Życie poza związkiem – czy to możliwe?
Barbara Krawczyk