O terapeutycznych właściwościach kotów nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Spokój płynący ze zgrabnych kocich ruchów, ich cudownie miękka i cieplutka sierść, delikatne mruczenie i łaszenie się to prawdziwe wytchnienie dla tych, którzy zmęczeni są codziennym zgiełkiem i szybkim życiem. Czas spędzony w otoczeniu tych dostojnych zwierząt to idealny sposób, aby choć na chwilę zapomnieć o kłopotach i oddać się błogiej kojącej ciszy.

A jeśli nie masz kota, który mógłby pomóc ci się zrelaksować i odprężyć – wybierz się do kociej kawiarni! Miau Cafe, pierwsza i jak na razie jedyna taka kawiarnia w Warszawie zaprasza wszystkich, którzy przy pysznej kawie chcieliby doświadczyć dobroczynnego działania kociej obecności.

Wybrałam się do Miau Cafe, aby porozmawiać z właścicielką, panią Anną Pawlicką o tym, w jaki sposób powstało to miejsce i dlaczego właśnie koty…

 

StressFree: Pani Anno, na początek – skąd pomysł na taką formę kawiarni?

Anna Pawlicka: Trochę był to pomysł na biznes, a trochę zawsze marzyłam o takiej kawiarni. Bardzo kocham koty. Otwarcie w Warszawie kawiarni jakich wiele nie jest w tej chwili chyba najlepszym pomysłem. Pomysł na kocią kawiarnię wziął się chyba z obserwacji trendów na świecie, takie kawiarnie otwierają się tam dość intensywnie. Postanowiłam, że to zrobię, chociaż do dzisiaj nie wiem jak to się wszystko udało.

 

SF: Czy od początku wiedziała Pani, jak to miejsce będzie wyglądać, czy wszystko okazywało się w trakcie?

AP: Z założenia miało to być miejsce „slow”, gdzie przychodzimy się wyciszyć przy relaksującej muzyce, która jest trochę cichsza niż w regularnej kawiarni. Jest tu więc trochę spokojniejsza atmosfera, ludzie mówią cichszym głosem. Myślę, że cel, aby pomagać zestresowanym ludziom, dać im chwilę wytchnienia od codziennej bieganiny, zaoferować im miejsce relaksu – został osiągnięty.

Z drugiej strony kluczowe było dla nas, aby pomóc kotom, które domów nie mają. Przynajmniej tym paru wybranym dać własne miejsce do życia, ale też pomagać innym. Organizujemy mnóstwo zbiórek, pośredniczymy w adopcjach, współpracujemy z fundacjami. Pomagamy kotom szukać domów, ale też jeśli ktoś chce kota zaadoptować – pomagamy w szukaniu futrzastego przyjaciela.  

KURSY ONLINE:
proste-zycieProste Życie
Porządek w głowie, życiu i domu
Sprawdź!

SF: Zaczynaliście na Woli, skąd decyzja o zmianie lokalizacji?

AP: Poprzednie miejsce nie było najszczęśliwsze, był do niego zły dojazd, ale też było mniejsze – teraz mamy większą przestrzeń i większe pole do popisu.

 

SF: Skąd pochodzą Wasze koty?

AP: Nasi „rezydenci” to bezdomne koty, które miały trafić do schroniska. Większość trafiła do nas po śmierci właścicielki – dostały tutaj nowy dom. Mają swoje ulubione miejsca i myślę, że czują się u nas bardzo dobrze.

 

SF: Nie boicie się, że osoby przychodzące do kawiarni „zamęczą” koty?

AP: Każda przychodząca tu osoba ma naturalny odruch przytulania ciepłego i miękkiego kociego futerka, zwłaszcza, jeśli kot sam przychodzi się łasić.  Zawsze istnieje więc szansa, że tulenie pójdzie o krok za daleko. Dlatego właśnie powstał regulamin naszej kociej kawiarni, który ma na celu ograniczanie ewentualnego męczenia i zagłaskiwania naszych kotów. W regulaminie jest również zapis, że do kawiarni zapraszamy wyłącznie osoby powyżej 14 roku życia.

 

SF: Czyli nie można przyjść do kawiarni z dzieckiem?

AP: Nie na regularnych zasadach. Ale wiemy, że są dzieci, które bardzo kochają kotki i na pewno nie zrobią nic, aby je skrzywdzić. Dlatego planujemy organizowanie co jakiś czas w Miau Cafe spotkań dla dzieci podczas których opiekę nad maluchami i kotami pełnić będą animatorzy.

 

SF: Czy sami nadawaliście kotom imiona?

AP: Tak, wszystkie oprócz Suzie otrzymały nowe imiona. Nie mieliśmy danych o tych kotach, dlatego musieliśmy je nazwać sami. Ich imiona powstawały na podstawie obserwacji.

 

śpiący kot

 

SF: Jakie w takim razie mają charaktery?

AP: Charaktery są bardzo różne – siedem kotów, każdy inny. Przychodzą do ludzi, przytulają się, lubią głaskanie. Niektóre zaczepiają, niektóre są bardziej leniwe. Niektóre jasno komunikują, że coś im się nie podoba. A wszystkie razem wprowadzają naprawdę fajną atmosferę. Nasze kociaki to:

 

– Suzanka – najnowsza, bardzo towarzyska, chętnie się bawi i chętnie wskakuje na kolana.

– Rudzik – najbardziej ciekawski. Wszystko musi wiedzieć, każdego przywitać. Jak się zmęczy, znajduje kolana i dopomina się o głaski.

– Pan Puma – nasz czarnuś chodzi po sali dostojnym kocim krokiem i obserwuje. Ma swój świat.

– Milusia – przemilusie futerko, natomiast imię nie zawsze odzwierciedla temperament – potrafi być humorzasta 😉 i nie zawsze ma ochotę na pieszczoty. A jak nie ma – głośno to komunikuje. (Milusia siedzi właśnie spokojnie z opiekunką na fotelu)

– Ksenia – kotka, która jednego dnia głośno woła, żeby do niej przyjść i ją głaskać, a następnego dnia udaje, że nas nie zna.

– Thelma – najmłodsza, jest ciekawa, ma hipnotyzujące oczy i hipnotycznie potrafi się wpatrywać – również w monitory komputerów i telefony.

– Louise – bliska przyjaciółka Thelmy, bardzo opiekuńcza wobec niej. Jest przeurocza, delikatna, wylizuje wszystkie koty i wszystkimi się opiekuje.

         

SF: Czy istnieje niebezpieczeństwo, że uciekną?

AP: Mamy podwójne drzwi, więc jeśli ktoś przez przypadek przepuści kota do pierwszego pomieszczenia, od razu możemy zareagować – daleko więc nie mają szansy uciec. One są tutaj na stałe, tutaj mieszkają dzień i noc, to jest ich dom – nie zdarzyło się, żeby któryś próbował czmychnąć.

 

SF: Czy jest w kawiarni osoba odpowiedzialna za koty?

AP: Tak, na sali jest opiekun, dba o zwierzęta i o to, aby przebywające u nas osoby przestrzegały regulaminu. Jeśli ktoś próbuje złamać regulamin, zachowuje się niestosownie, np. próbuje karmić koty – trzeba reagować.

 

SF: Czy były przypadki łamania regulaminu?

AP: Nikt celowo nie próbuje naginać zasad, ale wiadomo, że koty bywają towarzyskie. Przychodzą do stolika, widać, że chcą dobrać się do serniczka – wtedy niektóre osoby się łamią i pozwalają kotu spróbować. Czasem korci kogoś, aby wziąć kota na ręce, choć w regulaminie zaznaczamy, że nie wolno tego robić. Jeśli kot chce, można pozwolić mu wejść na kolana, ale nie wolno brać czy nosić – gdyby każdy chciał to robić, kot byłby bardzo zmęczony.

(W czasie rozmowy Suzie cały czas zaczepia państwa siedzących przy pierwszym stoliku – próbuje dorwać się do czekoladki leżącej obok kubka z kawą).

 

SF: Kiedy koty są zmęczone, co wtedy?

AP: W poprzednim miejscu miały specjalną antresolę. Tutaj mamy dla nich wysokie półki, docelowo będzie ich jeszcze więcej, więc w razie czego będą mogły tam wejść. Po rozmowach z kocim behawiorystą wiem, że kot lubi na wszystko spoglądać z góry, obserwować – czuje wtedy, że ma wszystko pod kontrolą. Ważne, żeby miał możliwość patrzenia z góry. Więc te wysoko zawieszone półki są idealne. Nikt tam nie sięgnie, one czują się spokojne, bezpieczne i zrelaksowane. Mają też u nas dużo domków, specjalnych kącików, więc jest się gdzie schować, kiedy mają ochotę na odpoczynek. W regulaminie mamy zresztą zapis, że nie wolno kotu przeszkadzać, kiedy wypoczywa, więc koty naprawdę mają się tutaj świetnie.

 

To, że koty mają się w Miau Cafe fantastycznie widać już na pierwszy rzut oka – zobaczcie sami: