Owoce i warzywa, kto ich nie je? Soczyste brzoskwinie, czerwone jabłka, idealne pomidory – wybieramy te najpiękniejsze, bez czarnych plamek, odbarwień, skaz. Bo przecież one w naszym mniemaniu są najlepsze i najzdrowsze… Prawda jest jednak zupełnie inna.

Większość z nas nie wyobrażą sobie codziennego jadłospisu bez obecności w nim owoców i warzyw. Zwykle nie mamy ich we własnym ogródku więc pozostaje udać się do osiedlowego sklepu, dużego marketu czy na targ warzywny. Robimy zakupy, za kryterium zdrowia przyjmując idealny wygląd i odrzucając wszystko to, co wydaje się „zepsute”, brzydkie. To w naszym mniemaniu są jakieś resztki, które nadają się tylko na przecenę.
 
Widzę czasem stoiska rolników oferujących własne produkty. Zdarza się, że są na nich w moim wizualnym odczuciu kiepskiej jakości ziemniaki – bo brudne, oklejone ziemią, pomidory – każdy innego rozmiaru i w różnych kolorach, jabłka nadgryzione przez owady, matowe. Mijam takie stoiska i idę obok, gdzie lśnią w słońcu czyste ziemniaki, marchewka, buraczki, a skórka jabłka przypomina lustro, w którym można się przejrzeć.
 
Wy również tak kupujecie? Wybieracie piękne, nie patrząc na te inne „gorszego gatunku”. Jeśli tak, to popełniacie taki sam błąd jak ja. 

Skąd się biorą idealne warzywa i owoce?

Nie wiem, czy mieliście okazję widzieć kiedyś jabłoń, gdy pojawiają się na niej owoce. Jeśli tak, to przypomnijcie sobie jak te jabłka wyglądały. Czy wszystkie były jednego koloru, kształtu, wielkości, bez skaz – jednym słowem idealne? Ci co widzieli znają odpowiedź, reszcie podpowiadam – NIE.  Naturalnie rosnące jabłonie nie wydają idealnych jabłek, bo to niemożliwe. Warunki atmosferyczne, szkodniki, choroby – to wszystko wpływa na jakość i wygląd nie tylko wspomnianych owoców jabłoni, ale także wszystkich innych owoców i warzyw. 
 
Możemy zadać sobie pytanie – Skąd się w takim razie biorą te piękne produkty na stoiskach i w marketach?” – odpowiedź nie napawa optymizmem… Powstają dzięki zastosowaniu środków ochrony roślin (pestycydów).  

Czym są pestycydy?

O pestycydach często się słyszy, że są szkodliwe, że trzeba uważać – zwykle jednak  nie zastanawiamy się nad tym zbytnio, a powinniśmy. Szkodliwość pestycydów jest bowiem większa, niż nam się wydaje.
 
Pestycydy są naturalnymi lub syntetycznymi substancjami, których działanie polega na zwalczaniu szkodliwych, niepożądanych organizmów. Mają szerokie zastosowanie, jednak używa się ich głównie do ochrony roślin uprawnych, lasów, zbiorników wodnych, a także zwierząt, ludzi, produktów żywnościowych oraz do niszczenia żywych organizmów, uznanych za szkodliwe, m.in. w budynkach gospodarczych, mieszkalnych, szpitalnych i magazynach.
 
Wykorzystuje się je m.in. do likwidacji bakterii, grzybów, chwastów, wirusów, pleśni. Niszczą zbędne krzewy, hamują lub stymulują procesy życiowe roślin. Zabijają owady, roztocza, larwy, ślimaki, gryzonie. Można powiedzieć, że jest to trucizna, której głównym celem jest zabijanie.
 
Środki ochrony roślin to pojęcie węższe, niż termin pestycydy – ponieważ mowa tu o grupie pestycydów wykorzystywanych tylko w produkcji roślinnej. Nie wyczuwamy ich smaku więc trudno określić gdzie są, a gdzie nie. Pryska się wszystko –  drzewa owocowe, plantacje warzyw, zboża. Tendencja do „chronienia roślin” ciągle wzrasta. 

Dlaczego pestycydy są tak chętnie używane w rolnictwie?

Trzeba powiedzieć, że jak zwykle chodzi o pieniądze. Zastosowanie środków ochrony roślin (pestycydów) doprowadziło do zwiększenia plonów i poprawy ich jakości – opłaca się to producentowi i na krótką metę nabywcy (plonów jest więcej, jest więc taniej).

Pomidory na krzakuWyeliminowanie szkodników oraz  organizmów, które wywoływały choroby drzew, czy warzyw sprawiło, że ograniczono straty z tytułu ich działania. Wykonywanie oprysków sprawiło, że możemy się „cieszyć” idealnymi jabłkami, truskawkami itp. Rolnicy zwiększają dzięki temu ilość sprzedanych plonów. Ograniczają straty, jakie by wystąpiły, gdyby ich plantacje nawiedziły choroby i różnego rodzaju szkodniki.

Plusy widzimy, co jednak z minusami? Są i one. Pestycydy niszczą nie tylko to co złe, ale i to co dobre. Giną szkodniki, a w następstwie wszystko to, co się nimi żywiło na danym polu. Gdy pole zostaje pozbawione jednego szkodnika (lub czynnika chorobotwórczego) na jego miejsce wchodzi następny, często odporny na pestycyd – prowadzi to do kolejnych oprysków, zwiększania ich stężenia itp. Wiatry i ulewy prowadzą do tego, że pestycydy z oprysków są zmywane lub przenoszone – skażone zostają sąsiadujące z polami zbiorniki i cieki wodne. 
 
 
W wyniku niewłaściwego użycia pestycydów, w tym także ich nadmiernego użycia, substancje chemiczne powodują zanieczyszczenie wody, powietrza i gleby, wpływając niekorzystnie na faunę i florę oraz przyczyniając się ogólnie do  utraty różnorodności biologicznej. W szczególności, środki ochrony roślin uwalniane do  środowiska naturalnego zanieczyszczają glebę, wody powierzchniowe oraz wody gruntowe.
 
Według europejskiej organizacji dostawców wody, zanieczyszczenie pestycydami wody w rzekach na obszarach nizinnych jest bardzo poważne. W rzeczywistości w  dużej części przekracza ono wartość progową 0,1 µg/L, co wiąże się z  koniecznością odpowiedniego uzdatniania wody przed jej przesłaniem do  wodociągów jako wody pitnej. [1a]

Nie wszystko złoto, co się świeci – szkodliwość pestycydów

Pestycydy stosowane jako środki ochronny roślin nie pozostają bez wpływu również na życie i zdrowie nas wszystkich. Zdarzają się zatrucia wśród osób, które pracują przy opryskach, włącznie z przypadkami śmiertelnymi. Zdarza się, że producenci nie znają umiaru, stosując takie dawki oprysków, że plony powodują zatrucia u ludzi. Przewlekłe zatrucia dotykają osoby pracujące na stale przy opryskach lub takie, które same mają pola uprawne i te opryski stosują. 
 
Należy zaznaczyć również, że ryzyko spożycia pestycydów dotycz nas wszystkich – konsumentów. Pestycydy gromadzą się w żywności, wodzie i powietrzu. Jeśli przyjmujesz ich zwiększone dawki w pożywieniu, może to doprowadzić do zwiększenia ryzyka wystąpienia nowotworu, problemów hormonalnych, uszkodzeń układu nerwowego, cukrzycy  i innych problemów zdrowotnych, które uaktywniają się po dłuższym czasie. Nie miejmy złudzeń, że to, co zabija tak wiele innych organizmów jest bez żadnego wpływu na ciało człowieka.

Znak ostrzegawczy

W opracowaniu zamieszczonym na stronie Wojewódzkiej Stacja Sanitarno Epidemiologicznej w Krakowie możemy przeczytać: –  „Dział Laboratoryjny WSSE w Krakowie bada rocznie w ramach urzędowej kontroli około 120 próbek  żywności pochodzenia roślinnego (żyto, ryż, czarna porzeczka, mandarynki, pieczarki, śliwki, sok  pomarańczowy oraz napój z czarnej porzeczki). W okresie ostatnich kilku lat nie stwierdzono przekroczeń najwyższych dopuszczalnych pozostałości pestycydów w badanych próbkach”. [2]
 
Czy to jednak może nas uspokoić? Nie bo informacja świadczy tylko o tym, że z góry ustalonych norm może i nie przekroczono, ale nie znaczy, że to co dostaje się do naszego organizmu, nie ma niego wpływu. Równie dobrze, można by napisać, że dawka trucizny w produkcie nie przekroczyła najwyższego, dopuszczalnego wskaźnika. Może skutków nie odczujemy od razu, jednak co będzie po kilku latach, konsekwentnego spożywania takiej trucizny? 
 
Na potwierdzenie tych faktów warto zacytować fragment dokumentu opracowanego przez UE:
 
„Według badania przeprowadzonego przez Europejską Federację Związków  Pracowników Rolnych (EAF), najbardziej powszechne negatywne skutki oddziaływania pestycydów na pracowników i użytkowników obejmują bóle głowy, wymioty, bóle brzucha oraz biegunki. Występują one w wyniku narażenia w trakcie  stosowania, przygotowywania lub mieszania pestycydów oraz w trakcie kontaktu z  pojemnikami.
 
Niskie lecz stałe poziomy narażenia mogą prowadzić do długotrwałej i przewlekłej utraty zdrowia (np.  nowotworów, wad wrodzonych,  problemów z płodnością, uczuleń). Najczęściej ludzie nie zdają sobie sprawy ze  związku pomiędzy narażeniem na działanie pestycydów a chorobą. Dzieje się tak,  gdyż nie ma wyraźnych objawów zatrucia występujących zaraz po narażeniu. 
 
Mieszkańcy i przypadkowe osoby mogą być pośrednio narażone na działanie pestycydów w wyniku przenoszenia aerozoli. Narażeni mogą być również konsumenci, poprzez  śladowe ilości zawarte w produktach rolnych lub wodzie. Konsekwencje mogą być gorsze dla najbardziej wrażliwych grup ludności, takich  jak dzieci (które są szczególnie wrażliwe na podejrzane „efekty koktajlu”), osoby  starsze, lub też inne grupy ryzyka (osoby z osłabionym układem immunologicznym,  przewlekle chorzy, itp.), oraz oczywiście pracownicy (z tego względu, iż mogą być narażeni na intensywne działanie pestycydów)". [1b]

Co możesz zrobić?

Jeśli jesteś tylko zwykłym nabywcą i myślisz, że nie masz żadnego wpływu na to, jak dużo oprysków się stosuje, to się mylisz. To Ty generujesz popyt… Gdy Twoja ręka sięga po idealne jabłko – wyrażasz zgodzę na praktykę stosowania pestycydów. Mówisz – „Tak, wolę piękne jabłko, sałatę, cukinie – kosztem mojego zdrowia”. Producent więc Ci to daje. Stosuje coraz więcej oprysków, by dać Ci ten idealny produkt, by zarobić. Tym samy utwierdzasz wszystkich rolników, który próbują ekologiczne i zdrowo prowadzić swoje uprawy, że to się nie opłaca. Skoro nikt nie chce kukurydzy o różnej wielkości, skoro sprzedają się winogrona tylko o kreślonym standardzie – to nie ma sensu męczyć się z uprawą eko, skoro klient chce produktu idealnego. Nic co naturalne i zdrowe nie będzie idealne, równe, wypolerowane. Miejmy to w świadomości.
 
Wybierając produkty, które stworzono dzięki wpływowi pestycydów, przyczyniamy się również do tragedii rolników, którzy je produkują. Przystosowują się do rynku zbytu, wytwarzają pożądany produkt – to ich praca, środki na utrzymanie rodziny. Jeśli nie spryskają, w większości przypadków ich plony będą mniejsze i w opinii klienta gorszej jakości. Stosując opryski na polach usytuowanych często obok ich własnych domów – narażają  siebie, swoje rodziny, pracowników i sąsiadów  na zatrucie pestycydami. Szczególne niebezpieczne jest to w przypadku małych dzieci i tych jeszcze w brzuchu matki. Wiatr przenosi opryski, które są następnie wdychane.
 
Wspieraj rolnictwo ekologiczne, bo jest zdrowe dla Ciebie, Twoich bliskich i całej planety. Bo dzięki temu mówisz NIE ogólnemu przyzwoleniu na skażenie środowiska pestycydami. Twoje NIE to również zdrowsze życie dla naszych rolników. Jeśli klient powie –  „Wolę produkty bez oprysków – może brzydsze, ale zdrowe.”  To rolnik nam je da.  Pamiętajmy, że popyt rodzi podaż.

Jak ograniczyć ilość przyjmowanych pestycydów?

Jeśli jest tylko taka możliwość, kupujmy warzywa i owoce u osób, które wiemy, że nie stosują środków ochrony roślin. Nawet w miastach jest czasem możliwość kupienia warzyw od ludzi uprawiających je na małą skalę, które sprzedają to, co im zbywa z przydomowego ogródka.
 

Mycie jabłka pod kranemTrudno pozbyć się pestycydów, które znajdują się na lub w żywności. Należy pamiętać o myciu owoców i warzyw pod bieżąca wodą (jest to skuteczniejsze, niż płukanie w misce, bo wypłukuje również to, co w szczelinach). Niestety niektóre pestycydy zostały tak sprytnie pomyślane,  aby nie dawały się zmywać przez deszcz i w tym wypadku woda nie pomoże. Warto zatem obierać warzywa i owoce lub usuwać, tam gdzie to możliwe zewnętrze liście. Ograniczy to nieco nasz kontakt z toksynami. Wszystkie te zabiegi są jedynie pomocą doraźną. Jeśli coś wniknie głęboko, bo opryski stosuje się na wielu etapach wzrostu rośliny – nie ma szans, żeby się tego pozbyć. 

Najskuteczniej więc byłoby mieć własny ogródek i owoce lub,  jak już wspominałam – kupować od kogoś zaufanego. Problem jest bardzo dotkliwy i mający swoje konsekwencje dla naszego zdrowia. Pestycydy to problem globalny, żywność jest eksportowana z jednego kraju do drugiego. Na bazie warzyw i owoców powstają inne produkty… 
 
W krajach UE obserwuje się corocznie wzrost o kilka % rocznie udział produktów spożywczych zanieczyszczonych pestycydami. Na świecie istnieje ponad 1000 aktywnych składników pestycydów, które są ciągle wykorzystywane. W 2001 roku każdy kraj Unii Europejskiej zbadał średnio zaledwie 161 substancji [3]. 
 
Można się naprawdę przerazić, gdy uzmysłowimy sobie, że trudno czasem powiedzieć skąd pochodzi, jak był przygotowany, z jakich warzyw i owoców np. drzem brzoskwiniowy. Może i na nalepce napisano – Polska, jednak w ostatecznym rozrachunku, brzoskwinie mogły być zakupione po drugiej stronie kuli ziemskiej, następnie trafić – powiedzmy do Niemiec, tam być przerobione na papkę, którą ostatecznie zakupiła polska firma. W obecnych czasach wyjątkowo trudno stwierdzić, co tak naprawdę jemy. Wyjście jest jedno – spożywajmy jak najmniej przetworzonej żywności, kupujmy u zaufanych rolników, jeśli to możliwe hodujmy na własne potrzeby owoce i warzywa. 
 
 
Źródła:
[1a,1b]  Wspólnotowa polityka w zakresie zrównoważonego wykorzystania pestycydów. Uzasadnienie strategii, Luksemburg: Urząd Oficjalnych Publikacji Wspólnot Europejskich, 2007, http://ec.europa.eu/environment/ppps/pdf/pesticides_pl.pdf
[2] Co to są pestycydy? Opracowanie Beata Pazera, Ewelina Kmita, http://wsse.krakow.pl
[3] Pestycydy – ich nie używaj, Stowarzyszenie Bioregion, http://www.nawschodzie.pl