Maj 2012

Zdecydowaliśmy się adoptować psa ze schroniska. Wydawać by się mogło, że będzie to proste zadanie. Kochamy zwierzęta i możemy zapewnić naszym podopiecznym odpowiednie warunki życia. Niestety rzeczywistość okazała się zupełnie inna od naszych wyobrażeń.  

W czasie poszukiwania pieska dla siebie mieliśmy okazję porównać działanie dwóch schronisk dla zwierząt. Swoimi spostrzeżeniami chciałabym się dziś z Wami podzielić.
 
Najpierw, jadąc na Mazury do przyjaciół, odwiedziliśmy Schronisko w Pawłowie, koło Ciechanowa.
 
Mimo, że dojechaliśmy tam w godzinach wyznaczonych na wizyty/adopcje, brama była zamknięta na kłódkę. Po kilku dzwonkach, do bramy podszedł pracownik, który nieufnie zapytał po co przyjechaliśmy. Usłyszawszy, że chcemy adoptować psa, którego zdjęcie znaleźliśmy w sieci "najeżył" się i ostro zaczął wypytywać, gdzie dokładnie widzieliśmy to zdjęcie. 
 
Po tym małym „przesłuchaniu”, zostaliśmy niechętnie wpuszczeni na teren schroniska. Niestety nie pozwolono nam przejść się wzdłuż klatek, by obejrzeć zwierzęta. Pracownik schroniska nie opuszczał nas ani na krok, przez cały czas dopytując się jakiego psa chcemy. Gdy dowiedział się, że suczkę – skierował nas w stronę boksów suczek. Robił co mógł, byśmy nie oglądali innych psów.
 
Boksy zwierząt były w bardzo dobrym stanie, czyste –  jednak na pytanie czy psy wychodzą na spacery czy wybieg, dostałam odpowiedź, że tego nie potrzebują…. Schronisko nie przyjmuje wolontariuszy. Na pytanie czy psy są wysterylizowane, także dostałam odpowiedź negatywną.
 
Gdy przy boksie pieska, który nam sie bardzo spodobał wyjęłam komórkę by zrobić mu zdjęcie – rozpętało się piekło. – "Proszę nie fotografować! Czy pytała pani o zgodę?" – zaczął krzyczeć pracownik schroniska. 
 
– "W takim razie poproszę o zgodę" – odpowiedziałam. 
 
– "Nie ma zgody na fotografowanie w tym schronisku!" – wykrzyczał.
 
Poprosiłam, o wskazanie mi podstaw zakazu fotografowania. Jakiś regulamin, konkretne przepisy, cokolwiek.
 
– "Prezes zakazał fotografowania" – usłyszałam.
 
– "To ja w takim razie chciałabym porozmawiać z panem prezesem".
 
Okazało się, że prezesa nie ma, ale można do niego zadzwonić. Weszliśmy do biura i pracownik zadzwonił do szefa. Słyszałam jak wyjaśnia mu, że są na terenie tacy, co fotografują. Słuchać było jak zbiera burę od szefa, który jednak nie zdecydował się na rozmowę ze mną. Po odłożeniu słuchawki, pracownik nakazał nam natychmiast opuścić schronisko. W  ten sposób czteroosobowa rodzina, z małymi dziećmi została wyrzucona ze schroniska.

Dwa tygodnie później – schronisko dla zwierząt w Lublinie

Szeroko otwarta brama do schroniska, zaprasza do wjazdu. Mili i kompetentni pracownicy chętnie oprowadzają po schronisku; nie ma także problemu aby samemu przejść się wzdłuż klatek, by spokojnie zastanowić się nad wyborem zwierzaka. Dzieci biegną obejrzeć pawilon dla kotów.
 
Czysto, schludnie, zielono, bardzo porządne boksy. 
 
Wszędzie na ścianach wiszą rysunki dzieci, informacje dla wolontariuszy, których jak się dowiadujemy, pracuje tu wielu. Decydujemy się na pieska. Pies jest wysterylizowany. Przemiła pani weterynarz opowiada nam o historii jego leczenia. Pies zostaje zaczipowany. Pracownicy pomagają nam włożyć go do samochodu (pies jest duży i niepełnosprawny). Jeszcze na drogę dostajemy miskę na wodę.
Czy muszę dodawać, że schronisko ma aktualną stronę internetową i aktywnie propaguje adopcję psów na Facebooku?

Różne schroniska –  różne podejście do zwierząt

Trudno uwierzyć jak może się różnić sytuacja w schronisku,  w zależności od nastawienia pracowników i kierownictwa danej placówki. Zawsze mi się wydawało, że podstawowym celem i zadaniem schronisk jest znalezienie nowego, dobrego domu bezdomnym zwierzętom… Po wizycie w Pawłowie, widzę jednak, że nie jest to standardem…

Schronisko w Pawłowie prowadzi Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych Sp z o.o. Schronisko posiada stronę internetową, nieaktualizowaną od 2007 r. Nie współpracuje z wolontariuszami i wystarczy poszperać trochę w sieci, by dowiedzieć się, że nasza historia nie jest odosobniona. Pan Prezes schroniska w Pawłowie jest postacią legendarną, której ewidentnie bardzo zależy na tym by nikt nie zawracał jej głowy jakimiś adopcjami.
 
Gmina Miejska Ciechanów, która jest właścicielem PUK-u prowadzącego schronisko uchwaliła uchwałę w sprawie opieki nad bezdomnymi zwierzętami. Co my tam mamy?
 
§ 10.
1. Obligatoryjna sterylizacja albo kastracja zwierząt w schronisku dla zwierząt będzie realizowana na zasadach ustalonych z Przedsiębiorstwem Usług Komunalnych Spółka z o.o. w Ciechanowie. NIE JEST REALIZOWANA.
 
§ 11.
1. Informowanie o możliwości adopcji zwierząt bezdomnych będzie odbywało się na stronach internetowych: Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych Spółka z o.o. w Ciechanowie, Urzędu Miasta Ciechanów oraz w lokalnych mediach. NIE JEST TO REALIZOWANE
2. Poszukiwanie właścicieli dla bezdomnych zwierząt realizowane będzie również poprzez współdziałanie z organizacjami społecznymi, których statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, działającymi na terenie Gminy Miejskiej Ciechanów i wolontariuszami. NIE JEST TO REALIZOWANE.
 
W  paragrafach 16 i 17 jest także mowa o współpracy z wolontariuszami KTÓREJ NIE MA
 
W ostatnich latach wiele zmieniło się na dobre w opiece nad zwierzętami w naszym kraju. Jednak jak widać – nie wszędzie. Nadal istnieją takie zapomniane wyspy zwierzęcego nieszczęścia jak Schronisko w Pawłowie. Zastanawiam się jak długo osoby takie jak Pan Prezes będą tkwić na swoich stanowiskach i blokować nieuniknione zmiany. W dobie internetu, Facebooka, aktywnych wolontariuszy którzy dwoją się i troją by wyszukiwać nowe domy dla swoich podopiecznych, schronisko w Pawłowie  jest jak przedpotopowy skansen, a Pan Prezes jak postać z filmów Barei.