Kiełki są świetnym dodatkiem do wielu dań. Można je traktować również jako smaczną przekąskę. Jeśli nigdy nie próbowałeś wyhodować kiełków – warto się dowiedzieć, jak się za to zabrać! Jeśli zwykle je kupujesz – dzięki własnej uprawie możesz sporo zaoszczędzić!

Produkcja kiełków jest nie tylko mało kłopotliwa, ale i tania. Bardziej opłaca się je hodować samemu w domu niż płacić ok. 3-4 zł za 50 gramów (czyli dosłownie garstkę) gotowych, zapakowanych w plastikowe pudełeczka kiełków dostępnych w sklepach i marketach, nad którymi w dodatku nie mieliśmy kontroli podczas procesu produkcji. Stosunek wagi nasion do wagi kiełków jest przeciętnie jak 1:10-14. Z jednego grama nasion otrzymuje się 10-14 gram kiełków. Robiąc je w domu tak naprawdę robimy znakomity interes i oszczędzamy rocznie naprawdę sporo pieniędzy. 

Dlaczego warto jeść kiełki?

Kiełki są niesamowicie bogate w składniki odżywcze. Naukowcy z Uniwersytetu w Maryland badając kiełki wpadli w osłupienie: okazało się, że kiełki niektórych warzyw potrafiły posiadać do 40 razy więcej cennych składników odżywczych (w tym witaminy C, E, K, luteiny czy beta-karotenu) niż ich „dorosłe” wersje! Nawet te osiągające „gorsze wyniki” miały ich i tak 4-6 razy więcej niż dorosłe rośliny. Badania były powtarzane trzykrotnie, ale za każdym razem otrzymywano identyczne wyniki.
 
W każdym nasionku znajduje się olbrzymia ilość składników odżywczych, których przyszła roślina będzie potrzebowała podczas wzrostu. Jeśli do wzrostu i dojrzewania rośliny nie dojdzie (bo my zjemy ją wcześniej pod postacią kiełka), to wszystkie te cenne skarby od razu po wykiełkowaniu są… do naszej dyspozycji! Z jednej kalorii pokarmu otrzymujemy całą kopalnię cennych związków niezbędnych do zachowania zdrowia, młodości i witalności. 
 
Spożywanie kiełków to (obok picia świeżo wyciskanych soków) po prostu witaminowo-minerałowo-enzymatyczna bomba, pozwalająca na udanie się ekspresem  w kierunku zdrowia i witalności. Kiełki zawierają też olbrzymie ilości białka. Np. alfa-alfa (lucerna) mają 35% białka – podobnie jak kiełki brokuła. Kiełki soczewicy, groszku czy rzodkiewki mają po 26% białka, a cieciorki czy fasolki mung mają białka 20%. Pierś z kurczaka ma średnio 22 % białka tak dla porównania.

W czym i jak hodować kiełki?

Najpierw musimy zacząć od zaopatrzenia się w słoik lub inne naczynie do kiełkowania. Może to być specjalny słoik do kiełkowania, posiadający fabryczną zakrętkę ze wstawką z metalowej siateczki. Estetyczny i praktyczny, ale niestety drogi. Ceny takich słoików przekraczają 100zł (wersja najtańsza, czyli z pojedynczym słoikiem).
 
Może to być też tania i domowej roboty opcja, czyli najzwyklejszy słoik (1-1,5l), do którego zamiast specjalnej siatkowanej zakrętki użyjemy kawałka gazy lub innego siatkowanego materiału przymocowanego gumką, można też w razie braku gazy w domu po prostu za pomocą gwoździa i młotka zrobić w oryginalnej zakrętce dziurki.
 
W sprzedaży są również lniane worki do kiełkowania (koszt kilka – kilkanaście zł w zależności od wielkości). Opcja fajna, ale ma jedną wadę – nie można podglądać postępów kiełkowania, ponieważ lniane worki w przeciwieństwie do szklanych słoików nie są przezroczyste. A oglądanie budzących się do życia nasion jest naprawdę sporą frajdą, której nie warto sobie odmawiać.
 
Jeśli nie mamy słoika, a mamy większe sitko i pasującą do niego miskę do podstawienia pod spód, to również jest to rozwiązanie godne polecenia -będziemy hodować kiełki na sitku przykrytym lnianą ściereczką.
 
Można też zakupić specjalną piętrową kiełkownicę, wykonaną z przezroczystego lub lekko dymionego tworzywa sztucznego (koszt 20-40 zł). Zajmuje dosyć sporo miejsca w kuchni i generalnie uważam ją za nieco zbędny wydatek: mnie się nie sprawdziła, nasiona mi pleśniały i dlatego raczej polecam metodę słoikową, bo jest po prostu tańsza, prostsza i nie zagraca kuchni. Jedynie nie nadaje się do kiełkowania nasion wydzielających śluz (rzeżucha, siemię lniane), te należy kiełkować na ligninie.
 
Ponadto szkło jest neutralne, z niczym nie reaguje (podobnie jak stal szlachetna czy ceramika), natomiast tworzyw sztucznych generalnie radzę unikać w kuchni.
 
 
Kiełki - jak hodować?
 

Jak hodować kiełki – etapy

1) Zakupione nasiona (ważny szczegół: najlepiej, aby były to nasiona wyraźnie oznakowane jako „do kiełkowania” – do dostania w sklepach ze zdrową żywnością, sklepach internetowych lub na Allegro) najpierw należy namoczyć na noc. Wsypujemy do wyparzonego wcześniej wrzątkiem słoika nasiona (w zależności od wielkości słoika i wielkości naszej rodziny – może to być dowolna ilość) i zalewamy słoik do pełna chłodną lub ledwo letnią wodą. Pamiętać należy o tym, że nasiona nabiorą sporo wody, więc musi być co najmniej dwa razy tyle wody co nasion. Na drugi dzień rano wylewamy wodę (bez odkręcania siatkowanej zakrętki lub zdejmowania gazy) oraz przepłukujemy nasionka czystą chłodną lub ledwo letnią wodą (może być zwykła, z kranu, może być przefiltrowana) raz czy dwa razy (czyli napełniamy słoik ponownie wodą i jeszcze raz wylewamy). Słoik stawiamy oparty po skosie, aby ewentualny nadmiar wody sobie odpływał.
 
2) Takie przepłukiwanie robimy naszym nasionkom, co najmniej dwa razy dziennie (raz rano i raz wieczorem), jeśli jest dzień wolny od pracy to nawet parę razy dziennie (ja płuczę za każdym razem jak wchodzę do kuchni). Ale absolutne minimum to dwa razy dziennie. Po przepłukaniu ponownie stawiamy słoik ukosem, aby woda odpływała. To ważne: gdy nasionka będą miały za dużo wody zaczną dostawać pleśni i trzeba będzie je wyrzucić. Dlatego ważne jest dokładnie odsączenie całej wody po każdym płukaniu. Nasionka mają pozostawać wilgotne, ale nie całkiem mokre (nie zamoczone w wodzie). Nie wstawiamy też słoika np. do szafki – ważna jest cyrkulacja powietrza.
 
3) Po kilku dniach (2-4, w zależności od rodzaju nasion) będzie już widać malutkie, wystające z ziarenek „ogonki” – to nasze kiełki! Dosłownie na naszych oczach w nasionku budzić się będzie życie. W tym momencie należy wykonać krok trzeci, czyli… skonsumować naszą produkcję. Resztę delikatnie osuszamy dotykając czystą, lnianą ściereczką, po czym chowamy do lodówki. Wytrzyma kilka dni w warunkach chłodniczych (mnie więcej do tygodnia). Jeśli niektóre ziarenka nie wykiełkowały – nie szkodzi, miały prawo. Można je po prostu odrzucić. Kiełki jemy w całości, czyli ziarenko z ogonkiem. Sypiemy gdzie popadnie: na kanapki, do koktajli, zup, sosów, sałatek i gdzie nam jeszcze przyjdzie do głowy.

Zakochaj się w… kiełkach

Prawda, że hodowanie kiełków jest banalnie proste? Nie zabiera dużo naszego czasu, a dostarcza sporo satysfakcji oraz zdrowego, w pełni naturalnego i w pełni organicznego jedzonka! Smacznego:)
 
 
 
Powyższa treść i zdjęcie pochodzi ze strony www.AkademiaWitalnosci.pl
 
Źródła:
http://www.healthyeatingadvisor.com/sprouts.html
http://www.webmd.com/diet/news/20120831/tiny-microgreens-packed-nutrients
http://sproutpeople.org/sprouts/grow/sprouting.html