„Zazdroszczę Pauli. Jak jej tata przyjeżdża, to jest pół roku w domu. Wolałabym, żebyś był marynarzem! Ja tak dalej nie chcę! Zdecyduj się – chcesz być ojcem czy gościem?” Hubert nie tego spodziewał się w sobotni poranek. Zwłaszcza po przejechaniu nocą 700 kilometrów. Stał jak wryty, kiedy jego 12-letnia córka – nie rozpakowawszy prezentu – odwróciła się na pięcie i poszła do swego pokoju.
Najpierw złość: na co sobie smarkata pozwala! Potem zdziwienie pomieszane z nutką dumy: trzeba odwagi, żeby tak prosto z mostu wygarnąć. Kurczę, moja krew! Kiedy ona tak się zmieniła? Tak dorosła? Do marudzenia żony dawno przywykł. Ale Marta, jego mała córeczka, oczko w głowie?
Przecież on tego wszystkiego nie robi dla siebie. Praca jest, to się ją bierze. Nawet jak trzeba jechać na drugi koniec Polski. W końcu wraca co weekend. Do tego podarunki, markowe ciuchy, modne gadżety. Tak od czterech lat.
W czasie śniadania chłód jak w grobowej krypcie. Żona milczy. Marta milczy. Milczy też Anka, ale ta od dawna traktuje go jak powietrze. Tłumaczył sobie, że to burza hormonalna. Normalka u szesnastolatki.
Co ona ma szyi? Malina wielka jak pięść! Zaczął umoralniającą mowę, ale nie skończył nawet pierwszego zdania. – Tato, ty chcesz mnie wychowywać? Za późno! – Anka wstała i rzuciła serwetkę. – Wychodzę. Nie wiem, kiedy wrócę.
Pułapki rozłąki
– Praca z daleka od domu to permanentne doświadczenie setek tysięcy Polaków, ale nie zawsze konieczność. Często to ucieczka. Od żony, od rutyny życia – mówi dr Rafał Różański, psycholog. – Zaczyna się od planu, że to tylko pół roku, góra rok. Kończy się różnie. Mężczyzna orientuje się, że to życie wygodne. Żona sobie jakoś radzi, a on znowu jest wolny. Łatwo ukryć romans albo skoki w bok. Z każdym miesiącem trudniej jest podjąć decyzję o powrocie. Faceci łapią się na tym, że z pozoru przelotny romans w nowym miejscu, to już nie romans, ale poważne zaangażowanie. Do domu jeżdżą coraz bardziej niechętnie. W końcu jedni się rozwodzą, inni zrywają z kochanką i wracają. W jednym i drugim przypadku koszty emocjonalne są olbrzymie.
KURSY ONLINE:
Proste Życie
Porządek w głowie, życiu i domu
Sprawdź!
Wśród klientów gabinetu psychoterapeutycznego doktora Różańskiego przybywa „rozbitków”. – Tym, którzy wracają, często trudno się pozbierać. Próbują funkcjonować jak dawniej i przeżywają frustrację. To już jest inny dom, inna rodzina. Żona nauczyła się żyć po swojemu. Dzieciom trudno przywyknąć do stałej obecności ojca. Od nowa trzeba budować relacje.
Dekalog Odyseusza
Przejście przez kryzys wymaga wysiłku. Nie każdy potrafi mu samodzielnie sprostać. Zgubnie działa zwłaszcza trzymanie się starych nawyków i przekonanie, że sprawy poukładają się szybko. Co więc radzi psychoterapeuta?
- Nie oczekuj, że sam fizyczny powrót wystarczy. Przestajesz być weekendowym ojcem i mężem. Musisz na nowo znaleźć miejsce w życiu swoich bliskich. Zacznij od uważnego obserwowania. Nie marnuj żadnej okazji do rozmowy. Nie pouczaj, nie zrzędź.
- Pamiętaj, że także oni cię obserwują i testują. Żadnych obietnic bez pokrycia. Żadnego przekupstwa w postaci prezentów. Odmawiaj przerostowym prośbom – rób to stanowczo, ale ze spokojem.
- Nie próbuj zaprowadzać swoich porządków raptownie, bo wskrzesisz bunt, choćby z przekory. Granice stawiaj w przemyślany sposób – lepiej je „sprzedawać” niż narzucać.
- Jak najczęściej okazuj czułość żonie, adoruj ją. Zwłaszcza przy dzieciach. Dla nich to sygnał, że kochasz ich matkę. Wzmocnisz w nich poczucie bezpieczeństwa.
- Dbaj, żeby nieuniknione tarcia między tobą a żoną jak najrzadziej odbywały się na oczach dzieci.
- Jak najczęściej dziel się z żoną swoimi odczuciami. Otwarcie mów o swoich oczekiwaniach i pytaj ją, czego oczekuje od ciebie. Bądź cierpliwy, słuchaj.
- Bądź sprawiedliwy wobec dzieci, nie faworyzuj żadnego z nich.
- Znajduj jak najwięcej okazji do wspólnego przeżywania. Wyjazd za miasto, pójście całą rodziną do kina, na basen czy na lody to bardzo ważne momenty.
- Angażuj się w drobne prace domowe. Nawet jeśli nie znosisz odkurzania albo zmywania, przełam się.
- Unikaj zasiadywania się w pracy, bo bliscy dojdą do wniosku, że twój powrót niczego nie zmienił. Bądź dostępny, oddaj rodzinie jak najwięcej czasu.
Co ja tu robię?
Sobotę miał z głowy. W niedzielę zaraz po obiedzie wrzucił do walizki nieuprasowane koszule i wsiadł do auta. W głowie kłęby myśli. Obraz rozzłoszczonej Marty, to jej dorosłe spojrzenie, jakiego wcześniej nigdy nie dostrzegł.
Gdzieś w połowie drogi między Kołobrzegiem a Krakowem dotarło do niego, że wszystkich wyprzedza. Właściwie to nie sam się zorientował. Otrzeźwił go głos sierżanta z drogówki. – Dokąd to panie kierowco tak spieszno? Nie chce pan do dzieci dojechać? Prawo jazdy i dowód rejestracyjny poproszę.
W krakowskim mieszkaniu wysiadło ogrzewanie. Nie miał siły sprawdzać, dlaczego piecyk gazowy nawalił. W tej chwili liczyło się jedno: wejść pod kołdrę i zasnąć.
Powrót
Anka siedziała obok i milczała. „No tak, znowu cztery godziny bez słowa” – pomyślał Hubert. Minęli Kołbaskowo i już nie było wątpliwości, że są w Polsce. Na jakiejś dziurze o mało nie urwał koła. Zwolnił. „Właściwie po co ja się do tego Berlina tłukłem? Mogła wrócić pociągiem.” Ale wiedział, że pojechał odebrać Ankę z lotniska, bo ciągle miał poczucie winy. Zerkał na nią kątem oka. Dobrze jej zrobił miesiąc na kursie językowym w Londynie. Opalona, pogodniejsza.
„To już młoda kobieta”– pomyślał. – Wiesz, co dla mnie było najtrudniejsze? O co mam straszny żal do ciebie? – nie mógł uwierzyć, że mówi do niego. – Mama nie radziła sobie, zwłaszcza na początku. Byłam jak jej druga połowa. Musiałam za nią myśleć o tych wszystkich sprawach, terminach. A ja byłam dzieckiem! Dziecka nie wolno tak obciążać. Jak mogłeś mi to zrobić?!
Osłupiał. Zjechał na pobocze. Kiedy ją przytulił, poczuł rozlewające się po ramieniu mokre ciepło. Jemu też łzy stanęły w oczach. Wiedział już, że wrócił naprawdę.
Autor: Adam Różański