Kiedy zastanawiałam się, jak zatytułować ten tekst, wszystkie skojarzenia budziły mój sprzeciw. Dzieci na grobach? Brrrrr… Dziecko na cmentarzu? Okropność! Wszystko, co kojarzy się nam ze śmiercią, w naturalny sposób staramy się odsunąć od dzieci.

Niechętnie rozmawiamy z nimi o śmierci i chorobach, używamy eufemizmów i często udajemy, że te kwestie zupełnie nas nie dotyczą. Nic dziwnego, że kiedy zbliża się pierwszy listopada, stajemy przed dylematem: co zrobić z dziećmi podczas wizyty na cmentarzu. 
 
Jeśli czeka nas długa i męcząca podróż, a cmentarz, na który się wybieramy to jeden z gigantów, które wyrosły przy dużych aglomeracjach, faktycznie warto pomyśleć o zostawieniu malucha pod czyjąś opieką. Im mniejsze dziecko, tym więcej możliwych kłopotów. Co zrobić z wózkiem w wąskich alejkach? Czy znudzony roczniak nie zamęczy nas podczas podróży? Co zrobimy, gdy rozbrykany dwulatek zgubi się wśród grobów? Najmłodsze dzieci niewiele wyniosą z wizyty na cmentarzu, a nas może to kosztować sporo nerwów.
 
Inaczej ma się sprawa z kilkulatkiem, który jest w stanie zrozumieć, po co jeździmy na cmentarz, i dla którego przy sprzyjającej pogodzie taka wyprawa może okazać się bardzo… atrakcyjna. No tak, znowu słowo, które nie pasuje do kulturowego kontekstu. A jednak nie zawahałam się go użyć. Otóż moje dzieci, obecnie już starzy i doświadczeni uczniowie pierwszych klas podstawówki, od lat uwielbiają odwiedzać z nami na cmentarze.
 
Nie myślcie, że regularnie chodzimy tam na rodzinne spacery. Przeciwnie, podobnie jak większość ludzi, na ogół odwiedzamy groby bliskich raz w roku. Taka cykliczna tradycja ma w sobie coś szczególnie uroczystego. Nosi znamiona rytuału, który nierozerwalnie związany jest z porą opadających liści i długich wieczornych opowieści.
KURSY ONLINE:
samodzielne-rodzicielstwoZrelaksowana Mama
Jasna, zwarta, praktyczna, mądra i nowoczesna pomoc w wychowaniu dzieci
Sprawdź!

Jesienny rytuał

No dobrze, zapytacie, ale co tak atrakcyjnego jest w tym jesiennym rytuale? Powszechnie znana prawda głosi, że jeżeli dzieci nie biorą w czymś czynnego udziału, to szybko się nudzą. Nasze są bardzo zaangażowane. Nigdy nie sądziliście, że porządkowanie grobów to wspaniałe i nobilitujące zajęcie?
 

ZniczWeźcie ze sobą więcej niż jedną miotełkę (ściereczkę, szczotkę, rękawice, czy cokolwiek innego, czego używacie) a potem ze spojrzeniem wyrażającym podziw dla nadzwyczajnej dojrzałości swoich dzieci pozwólcie im zrobić z nich użytek. Wspólna praca się opłaca i przynosi wiele satysfakcji, nawet, jeśli czasem musimy ją trochę skorygować. Wybieranie zniczy i kwiatów to również bardzo przyjemne zajęcie – nasze polskie cmentarze są wyjątkowo kolorowe! Cały ten okołocmentarny folklor, z pańską skórką i obwarzankami, ma swój urok i przyjemnie jest go poczuć raz w roku. Zapalanie zniczy pod czujnym okiem taty pozwala przekroczyć granice, które na co dzień są poza dziecięcym zasięgiem.

Wybranie przez najmłodszych miejsca dla wiązanki i światełek łatwiej jest nam przeboleć, niż gdyby swoje artystyczne wizje dzieci realizowały przestawiając nam meble w salonie. Im więcej pozostawimy im pola do działania, tym większa będzie satysfakcja, którą zaniosą do domu.

Wspominając bliskich

Wizyta na cmentarzu ma dla nas również wymiar niematerialny. Wspominamy naszych bliskich, modlimy się za nich, opowiadamy o nich dzieciom. Często przez całą powrotną drogę snujemy rodzinne historie, a dzieci uwielbiają ten wspólny czas i zadają mnóstwo pytań. Czasem wieczorem oglądamy potem stare fotografie… Czujemy wtedy, jakbyśmy jeszcze bardziej byli rodziną – głęboko zrośnięci z ludźmi, których nie ma już wśród nas, ale którzy są obecni w naszych sercach, myślach, modlitwach – naszej wspólnej rodzinnej pamięci.
 
Źródło – MiastoDzieci.pl