Często staramy się uniknąć autentycznej szczerej "żałoby" po trudnych, czasem traumatycznych wydarzeniach w naszym życiu. Żałobę tę rozumiem, jako dopuszczenie uczucia smutku, złości, żalu i bólu z powodu straty. Strata może dotyczyć zaufania, nadziei, miłości oraz relacji. Uczucia te są konieczne, aby uwolnić się od nienawiści, która prędzej czy później zatruje nam życie.

To, co nie pomaga, to trzymanie się postawy uprzywilejowania. „Niesprawiedliwość, jakiej doświadczyliśmy, powinna być wystarczającym powodem, aby otrzymać zadośćuczynienie” – myślimy.

Od kogo? Od prawdziwych sprawców zadośćuczynienia się nie doczekamy, zatem przedstawianie swoich skarg, skłanianie agresorów do wyrównania krzywd, czy zmuszanie sprawców do pokuty jest rodzajem brawury. Ryzykujemy katastrofę, która polegać będzie na pogłębiającej się autodestrukcji.

Moje nienaukowe, towarzyskie badania reakcji znajomych osób na nieśmiałą propozycję "wybacz mu, jej", pozwoliły mi pogrupować je w trzy kategorie:

  • "Łatwo powiedzieć" to grupa dobrze rokujących. U tych osób zgoda na akt wybaczenia właściwie już się pojawiła. Trudność natomiast polega na wykonaniu zadania, jednak opór nie dotyczy już przekonania, o tym, że mogłoby to być leczące, uwalniające i dobre.
     
  • "Nie wiesz, co on/ona mi zrobił/a" to typ troszkę gorzej rokujący. Gdzieś tli się myśl, że może i byłoby słuszne wybaczyć, ale jak tylko staną obrazy z przeszłości pojawi się masywna fala usprawiedliwienia podtrzymująca urazę.
     
  • "Nigdy mu/jej tego nie zapomnę. To by znaczyło, że przegrałam/łem" to typ nierokujący w ogóle. Więcej, niż pewne, że już zidentyfikował się z agresorem i nie różnią się od siebie. Współczuję bliskim.
KURSY ONLINE:
samotne-rodzicielstwoSamotne Rodzicielstwo
Praktyczne wsparcie dla rodziców samotnie wychowujących dzieci
Sprawdź!

Wybaczenie  – dlaczego warto?

Dlaczego dla wielu z nas to ciągle jest nieodrobiona lekcja? Dlaczego tak trudno zdobyć się na wybaczenie? Zauważyłam, że wypływa to z pewnego rodzaju niezrozumienia. Właściwie nie chodzi tu o drobną pomyłkę, a o gigantyczne nieporozumienie. Być może wybaczenie równa się dla Ciebie "nic się nie stało"? Nic dziwnego, że nie chcesz tego uczynić, bo przecież stało się! To kurtuazyjne zdanko może zadziałać najwyżej w tramwaju, gdy staruszka zahaczy cię parasolem. Wtedy właśnie uśmiechniesz się grzecznie i wycedzisz przez zęby, że "Nic się nie stało".

Jasne, że nie zrobisz tego, kiedy mąż czy żona cię zdradza, używa przemocy albo znika bez słowa. Zatem jeśli "nic się nie stało" i "wybaczam" to u Ciebie to samo, to właśnie dlatego żyjesz jeszcze z ciężarem uczynionej ci krzywdy. Stało się. Trudno jest kłamać.

 

Wybaczyć to znaczy odpuścić. Nie winnym. Sobie.

 

Warto też uwolnić się od myśli i wizji, które podlewane życiodajną siłą rozpamiętywania – rosną. Rosną w siłę. Codzienne dostarczanie nowych soków to przerabianie w tę i we w tę obrazów głosów i myśli. I dawanie sobie po łbie. Niewybaczenie to akt agresji skierowany nie w stronę sprawcy, a w swoją.

 

Na czym polega wspomniana wcześniej katastrofa? Skrzywdzone i bolące wnętrze z czasem staje się toksyną.

  • Najpierw trucizna wylewa się na prawdziwego winowajcę, a potem wystarczy, że ktoś jest do niego podobny. Na przykład ma taką samą płeć, zawód, wiek, narodowość, wykształcenie. Z czasem generalizacja staje się tak silna, że trudno dostrzec absurdalność głoszonych prawd. Przykład? „Faceci to świnie”. Takie pierwsze lepsze z brzegu, jest tego więcej.
     
  • Potem toksyna leje się na innych, tych, co nawet w niczym sprawcy nie przypominają, ale mają czelność być odmienni w swych opiniach. Brani są pod uwagę również ci, którzy głoszą na przykład. przeciwne tezy, że mężczyźni potrafią uszczęśliwiać kobiety.
     
  • Przedostatni etap – to gdy szkodliwy jad dosięga zadowolonych szczęśliwych, tych, co nie wierzą w prawidłowości i stereotypy. Tych, co w ogóle obcują z mężczyznami. Ich uśmiechnięte twarze i lekkie dusze wywołują agresję właścicieli skrzywdzonych wnętrz. 
     
  • Na końcu zatruciu ulegnie sam właściciel. To nieuchronne.

 

Wielu z nas doznaje w życiu jakiegoś rodzaju cierpienia, to nieuniknione. Bądźmy czujni, aby nie wyhodować toksyny, która zwróci się przeciwko.

PRZECZYTAJ TEŻ:
SamoocenaKim jestem – samoocena i jej pułapki
Justyna Dworczyk